Publicysta "Rzeczpospolitej" Szymon Hołownia uważa, że podczas przejazdu Benedykta XVI przez stolicę "dało się wyczuć, że ludzie na Karola Wojtyłę reagowaliby inaczej". Dodał jednak, że jest przekonany iż papież "te lody po pielgrzymce mocno nadtopi, a potem całkiem przełamie".
"Ludzi było mniej niż w podczas pielgrzymek Jana Pawła II. Byłem pod pomnikiem Bohaterów Getta, kiedy papież tamtędy przejeżdżał. W momencie gdy Benedykt XVI nie zatrzymał się w tym miejscu, ludzie źle się poczuli. Gdyby to był Karol Wojtyła uznaliby pewnie, że najwyraźniej nie mógł się zatrzymać bo gonił go czas, albo nienajlepiej się czuje. Podeszliby do tego z wielkim sercem. W przypadku Benedykta XVI do sprawy podeszli znacznie bardziej racjonalnie, mówili że +skoro już przejeżdżał mógł się zatrzymać+" - powiedział Hołownia w rozmowie z PAP.
Zaznaczył, że to iż Benedykta XVI odbieramy i traktujemy inaczej niż Jana Pawła II jest "normalne, a nawet potrzebne". "Ludzie różną się między sobą. Karola Wojtyłę znaliśmy od zawsze, kardynała Ratzingera znamy od roku, dopiero się go uczymy. Nie będzie tego samego co oglądaliśmy za Jana Pawła II, ale będzie duża sympatia" - dodał.
Hołownia zaznaczył, że Benedykt XVI "nie żyje w cieniu Jana Pawła II". "Spodziewałem się, że porównań do jego poprzednika będzie znacznie więcej. Benedykt XVI ma inną, ale też ujmującą osobowość. Mówi bardzo mocne rzeczy, bardzo precyzyjne. To nadaje mu rysów. Postać która nie miała dla nas zbyt wyraźnego kształtu, zaczyna go nabierać" - powiedział.
Podkreślił, że ma nadzieję, iż dojdzie do kolejnej pielgrzymki papieża do Polski i "wtedy damy mu jeszcze większy kredyt sympatii".
Jego zdaniem, "jest piękne, że opatrzność najpierw daje nam człowieka, który przemawia do naszych serc, a następnym razem daje człowieka, który zdaje się przemawiać do naszego rozsądku". (PAP)
dnt/ tot/ ls/