Honduraski "prezydent de facto" Roberto Micheletti nie zareagował dotąd na amerykańskie ostrzeżenie z 21 lipca, w którym sekretarz stanu USA Hillary Clinton zagroziła wstrzymaniem pomocy gospodarczej dla Hondurasu, jeśli jego nowy rząd nie zgodzi się "na przywrócenie demokracji".
Rząd ten powstał po wojskowym zamachu stanu z 29 czerwca i deportacji prezydenta Manuela Zelayi.
Pani Clinton wezwała Michelettiego do kontynuowania negocjacji z przedstawicielami dotychczasowego prezydenta, Zelayi. Ich dwie pierwsze dwie rundy, które odbyły się w stolicy Kostaryki San Jose pod auspicjami prezydenta tego kraju Oscara Ariasa, nie przyniosły rezultatów.
Formuła kompromisu proponowana przez Ariasa to utworzenie "rządu jedności i pojednania narodowego" z jednoczesnym przywróceniem do władzy "konstytucyjnego prezydenta Manuela Zalayi".
Amerykańskie ostrzeżenie dotyczy 180 milionów dolarów pomocy, jakie otrzymuje rocznie Honduras od USA. Unia Europejska już wstrzymała pomoc dla tego kraju, należącego do najbiedniejszych w Ameryce Łacińskiej. Wynosiła ona 65 milionów euro rocznie.
Najnowsza wersja propozycji porozumienia, ogłoszona w czwartek przez prezydenta Ariasa jako "deklaracja z San Jose", obejmuje utworzenie "rządu pojednania", na którego czele powinien stanąć Zelaya. Miałby on, według tego projektu porozumienia, powrócić do kraju w najbliższy piątek.
Projekt porozumienia przewiduje ogłoszenie amnestii dla wszystkich, którzy wzięli udział w zamachu stanu i odsunięciu Zelayi od władzy.
Jednocześnie sam Zelaya powinien w ramach pojednania formalnie zrezygnować z "proponowania lub organizowania jakichkolwiek konsultacji ludowych zmierzających do zreformowania konstytucji". Honduraska ustawa zasadnicza nie pozwala szefowi państwa na ubieganie się o wybór na drugą czteroletnią kadencję.
Wojskowy zamach stanu w Hondurasie nastąpił w dniu, w którym prezydent Zelaya chciał przeprowadzić referendum. Wyborcy mieliby się w nim wypowiedzieć, czy zgadzają się na powołanie Konstytuanty w celu wprowadzenia do konstytucji zmiany, która pozwalałaby Zelayi kandydować w wyborach 25 stycznia 2010 roku.
Zelaya twierdził, że potrzebuje więcej czasu na przeprowadzenie planowanych przez siebie demokratycznych reform, m.in. reformy rolnej.
Przedstawiciele Zelayi obecni w San Jose sceptycznie wypowiadali się w czwartek o szansach porozumienia. (PAP)
ik/ mc/
4457089 4457060