(dochodzi wypowiedź min. Ziobry)
19.6.Warszawa (PAP) - Powołując się na "źródła zbliżone do IPN", Informacyjna Agencja Radiowa podała we wtorek kilka nazwisk prominentnych działaczy SLD, znajdujących się na tzw. liście 500. IAR zapowiada, że - jeśli okaże się to możliwe - opublikuje całość listy. Sprawę może zbadać prokuratura.
Według IAR, jako tajni współpracownicy, na "liście 500" figurują m.in.: Jacek Piechota, Zbigniew Siemiątkowski, Longin Pastusiak, Andrzej Brachmański, Roman Jagieliński, Sławomir Wiatr. Wśród kontaktów operacyjnych SB znalazły się nazwiska Dariusza Rosatiego i Wiesława Kaczmarka.
Z kolei "Rzeczpospolita Online" podała, że na liście umieszczono nazwisko Aleksandra Kwaśniewskiego, w stosunku do którego Sąd Lustracyjny orzekł, że jego oświadczenie lustracyjne jest prawdziwe.
"Jeśli wyciek nastąpił z IPN, to jest to sprawa dla prokuratury" - oświadczył we wtorek wieczorem minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, gość programu "Teraz my" w TVN.
Nie wykluczył on zarazem, że ktoś niezwiązany z IPN mógł przekazać mediom "pewien zbiór nazwisk", który w rzeczywistości nie jest nawet fragmentem "listy 500", o jakiej mówił Kurtyka, by - jak ujął to Ziobro - "wywołać pewien efekt medialny".
Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk zaprzecza jakoby doszło do jakiegokolwiek "wycieku" z katalogu powstałego w IPN między 15 marca a wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego ws. lustracji z 11 maja. Dodał, że pojawiające się obecnie informacje IPN traktuje jako "spekulacje dziennikarskie". Spytany, skąd w takim razie mogły pojawić się te informacje o nazwiskach, podane przez media, odparł: "nazwiska te od wielu lat krążyły w obiegu medialnym".
Siemiątkowski, były szef UOP i Agencji Wywiadu, powiedział PAP: "czuję się zaszczycony, że jestem w tak doborowym gronie z prezydentem, z byłem marszałkiem Senatu". "Gdybym się nie znalazł to poczułbym się dotknięty, że nic nie znaczyłem" -dodał. "A jeszcze jak mi powiedziano, że jest to lista autorytetów, to zaliczenie do grona autorytetów powoduje, że naprawdę jestem tylko uradowany" - dodał.
Siemiątkowski przypomniał, że co najmniej sześć razy przeszedł procedurę lustracyjną w czasach kiedy Rzecznikiem Interesu Publicznego był Bogusław Nizieński. "Byłem trzy razy posłem w tym czasie, dwa czy trzy razy zajmowałem stanowiska ministerialne, wszędzie pisałem, że nie byłem żadnym tajnym współpracownikiem i w żadnym wypadku sędzia Nizieński nie zakwestionował mojego oświadczenia lustracyjnego" - powiedział.
Były minister spraw zagranicznych Dariusz Rosati zaprzeczył jakoby współpracował ze służbami bezpieczeństwa PRL. "Nie mam pojęcia skąd moje nazwisko mogło się znaleźć na tej liście. Mogę tylko przypuszczać, że służby bezpieczeństwa w okresie PRL interesowały się osobami, które coś znaczyły. Przypuszczam, że były również zbierane informacje na mój temat" - powiedział PAP. "Nie byłem współpracownikiem służb PRL, składałem oświadczenia lustracyjne" - podkreślił.
Były minister skarbu Wiesław Kaczmarek nazwał tzw. listę 500 "czystą, prymitywną prowokacją i politycznym draństwem".
"Nigdy z nikim nie podpisywałem żadnego porozumienia i zgody na jakąkolwiek współpracę. Nigdy w życiu nie byłem jakimkolwiek współpracownikiem jakichkolwiek służb" - powiedział PAP Kaczmarek. Dodał, że był wielokrotnie lustrowany. "Jako minister po wielokrotnych lustracjach, dzisiaj się okazuje, że jednak byłem tajnym współpracownikiem - to po prostu idiotyzm sam w sobie. Kretynów z IPN jest zbyt dużo dzisiaj na świecie i za dużo zaczynają znaczyć w życiu normalnego państwa. Nie będę odpowiadać na listy autorstwa kretynów z IPN" - podkreślił.
"Po raz kolejny nakręca się spiralę sensacji wokół określonej opcji politycznej" - komentował z kolei poseł SLD Jacek Piechota. Nazwał "listę 500" elementem gry politycznej.
Również zdaniem wiceszefa klubu SLD Ryszarda Kalisza, "lista 500" to działanie o charakterze politycznym. "Na razie wyciekło tylko kilka nazwisk ludzi lewicy. Ciekawe, bo ci ludzie są w opozycji do aktualnie panującej władzy" - podkreślił. "To jest złamanie konstytucji, kompromitacja IPN i jej prezesa" - dodał.
Odnosząc się do informacji, że na "liście 500" jest nazwisko Kwaśniewskiego, Kalisz, bliski współpracownik byłego prezydenta, przypomniał jedynie, że w 2000 roku Aleksander Kwaśniewski był lustrowany z pozytywnym dla niego wynikiem. "Jest to humbuk, niszczenie państwa. Niszczenie innych ludzi przez tych, którzy dokonują tego wycieku i przez IPN" - powiedział Kalisz.
Były wicepremier i minister rolnictwa Roman Jagieliński podkreślił, że nie jest działaczem SLD. "Ta lista mnie nie interesuje, chociażby z tego względu, że mieli tyle czasu na lustrowanie mnie. Zawsze pisałem oświadczenia lustracyjne, że nie byłem współpracownikiem" - powiedział Jagieliński.
IPN sporządził listę nazwisk około 500 osób pełniących obecnie ważne funkcje w życiu publicznym, które w świetle ustawy lustracyjnej były współpracownikami komunistycznych służb. Istnienie listy osób, które miały być tajnymi współpracownikami służb PRL, a obecnie "kreują się bądź też występują w roli autorytetów", potwierdził w sobotę prezes IPN Janusz Kurtyka w rozmowie z dziennikarzami Newsweeka i w RMF FM.
We wtorek szef IPN zapewnił w radiowych Sygnałach Dnia, że nie ma możliwości, aby informacje na temat listy 500 mogły zostać wyniesione z IPN.
Prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień przestrzegał, że po orzeczeniu TK nie można ujawniać listy osób, które miały współpracować z tajnymi służbami PRL, nawet jeżeli obecnie pełnią one ważne funkcje w życiu publicznym.
Premier Jarosław Kaczyński powiedział we wtorek, że "Polacy mają pełne prawo do tego, by dowiedzieć się kto jest na tej liście, jeśli taka lista rzeczywiście istnieje (...) i nie jest dokumentem przygotowanym dla celów doraźnych, czy technicznych". Gdyby tak było - dodał premier - lista powinna zostać w zasobach IPN. (PAP)
wkt/ dol/ dom/ ura/ woj/