Wiceprezydent USA Dick Cheney przybył w środę do Bagdadu z niezapowiadaną wizytą, by nakłaniać szyickiego premiera Iraku Nuriego al-Malikiego do porozumienia z mniejszością sunnicką w sprawie podziału władzy i powstrzymania fali przemocy.
Po południu Bagdadem wstrząsnęła potężna eksplozja. Świadkowie mówią, że do wybuchu doszło w pobliżu silnie ufortyfikowanej Zielonej Strefy, w której mieści się rząd iracki oraz ambasady USA i Wielkiej Brytanii. Brak bliższych informacji. Rzeczniczka Cheneya zapewniła, że wybuch nie zakłócił programu wizyty wiceprezydenta.
Reuter pisze, że wizyta Cheneya świadczy o tym, iż Stany Zjednoczone tracą cierpliwość do Malikiego, nie potrafiącego porozumieć się z sunnitami. Niemniej jednak, na spotkaniu z dziennikarzami Cheney zapewniał, że Waszyngton w dalszym ciągu popiera Malikiego.
Wiceprezydent USA powiedział, że omawiał z Malikim operację bezpieczeństwa prowadzoną przez wojska amerykańskie w Bagdadzie, postrzeganą jako ostatnia szansa uniknięcia wojny domowej między szyitami a sunnitami. Cheney mówił też o "wspólnych wysiłkach, mających na celu stworzenie Iraku bezpiecznego, samorządnego, wolnego od zagrożeń ze strony rebeliantów i Al-Kaidy".
Przeciwko wizycie Cheneya protestowali sympatycy radykalnego antyamerykańskiego duchownego szyickiego Muktady as-Sadra. (PAP)
az/ mc/ 4872 5917