Spływające dane z różnych części Irlandii wskazują na silne zwycięstwo zwolenników Traktatu z Lizbony w drugim, przeprowadzonym w piątek referendum - przyznają w sobotę przedstawiciele rządu i opozycji. To oznacza, że do wejścia w życie dokumentu brakuje już tylko podpisów prezydentów Czech i Polski.
"Teraz możemy odetchnąć. Potrzebujemy już tylko podpisów prezydentów (Polski i Czech) - powiedział były premier Belgii Guy Verhofstadt, obecnie lider frakcji liberalnej w Parlamencie Europejskim.
Jego zdaniem, dzięki Traktatowi z Lizbony Unia będzie "bardziej polityczna i bardziej demokratyczna".
"Jestem zachwycony moim krajem. To wygląda na przekonujące zwycięstwo. To dobre dla Irlandii, gdyż szczerze wierzę w naszą przyszłość w Unii Europejskiej i nie było realnego powodu, by głosować na +nie+" - powiedział irlandzki minister spraw zagranicznych Micheal Martin w sobotę.
Według niego głosowanie na "tak" wybrało 60 procent głosujących. To byłoby ogromne zwycięstwo, zważywszy, że w czerwcu 2008 roku Irlandczycy odrzucili traktat przewagą 53,4 proc. głosów. Nawet lider kampanii na +nie+ Declan Ganley, przewodniczący partii Libertas i autor porażki pierwszego referendum przyznał, że tym razem przegrał.
"Gratuluję zwycięstwa. To jasne, mamy bardzo wyraźne zwycięstwo obozu na "tak" - powiedział Ganley w telewizji RTE ONE. Rząd przeprowadził doskonałą kampanię, obiecał miejsca pracy i ożywienie gospodarcze. Jestem ciekaw, jak teraz się z tego wywiążą" - powiedział.
Według cząstkowych danych z okręgu wyborczego Dublin centralny i Dublin północno-wschodni za Traktatem z Lizbony głosowało 56 proc. głosujących, podczas gdy w mieście Galway wstępne wyniki mówią nawet o poparciu 63-procentowym.
Na końcowe, oficjalne wyniki trzeba będzie poczekać do godziny 17.30 (18.30 czasu polskiego) - poinformowali przedstawiciele Komisji Wyborczej w Dublińskim zamku, gdzie trwa liczenie głosów. Na wynik referendum ze wstrzymanym oddechem czekała UE. 4-milionowa Irlandia (zaledwie 1 proc. populacji UE) jest bowiem ostatnim krajem, który nie ratyfikował nowego traktatu. Stawka była bardzo wysoka, bo jak zapewniali unijni politycy i eksperci, ani trzecie referendum w Irlandii nie wchodziło w grę, ani renegocjacje traktatu w UE. Traktat z Lizbony był już przecież odpowiedzią na poprzednią porażkę traktatu konstytucyjnego.
"To bardzo ważna wiadomość dla Europy, dzięki Traktatowi z Lizbony UE będzie sprawniejsza i lepiej widoczna na arenie międzynarodowej, bardziej skuteczna w walce ze zmianami klimatycznymi i polityce zagranicznej" - cieszył się w rozmowie z PAP irlandzki eurodeputowany z opozycyjnej Partii Pracy Proinsias De Rossa. Niemal wszystkie partie polityczne, w tym opozycja wsparły rząd w kampanii na rzecz Traktatu z Lizbony, nie wykorzystując referendum jako okazji do osłabienia skrajnie niepopularnego rządu Briana Cowena.
"Przyszłość Europy była dla nas ważniejsza od przyszłości rządu" - powiedział de Rossa. Dla Irlandii - jak ocenił - pozytywny wynik oznacza przede wszystkim nadzieję na szybsze wyjście z recesji. Istniało ryzyko, że inwestorzy odebraliby wynik na "nie" jako sygnał politycznej niestabilności, co podniosłoby koszty obsługi długu irlandzkiego i źle wróżyłoby Irlandii, biorąc pod uwagę 20-miliardową dziurę budżetową.
Eksperci wskazują, że część wyborców, głosujących rok temu przeciw traktatowi, zmieniła zdanie z właśnie z powodu kryzysu finansowego i gospodarczego, w którym pogrążył się "celtycki tygrys". Kryzys pokazał, że bez pomocy UE i przede wszystkim Europejskiego Banku Centralnego, który zasilił irlandzkie banki sumą 120 mld euro, Irlandia nie poradziłaby sobie. Wielu wyborców - jak ocenia irlandzki ekspert Center for European Reform (CER) Hugo Brady - obawiało się, że Irlandia może negatywnie odczuć "konfrontację z UE" i dlatego poparli Traktat z Lizbony.
Oprócz kryzysu, elementem, który miał największe znaczenie w zmianie nastawienia wyborców w po pierwszym przegranym referendum, była złożona przez partnerów w UE obietnica, że Irlandia - tak jak każdy unijny kraj - utrzyma w UE swego komisarza pomimo wcześniejszych planów redukcji liczby komisarzy. "Myślę, ze to zobowiązanie, że Irlandia utrzyma komisarza było najważniejsze. Było też łatwe do wyjaśnienia w kampanii. Kryzys i komisarz razem, to zdecydowanie najważniejsze rzeczy, które odpowiadają za zmianę" - powiedział PAP Brody.
W zamian za zgodę na drugie referendum, rząd w Dublinie uzyskał od partnerów w UE prawne gwarancje, że Traktat z Lizbony nie będzie wchodził w irlandzkie kompetencje dotyczące zakazu aborcji, neutralności kraju czy polityki podatkowej.
Irlandia - jedyny kraj wśród 27 państw UE, w którym konstytucja wymaga przeprowadzenia referendum w sprawie nowego unijnego traktatu - zgodziła się pod presją partnerów z UE na ponowne głosowanie. Pozostałe kraje członkowskie wybrały - z powodzeniem - drogę ratyfikacji parlamentarnej. Tylko w Czechach i Polsce do pełnej ratyfikacji brakuje podpisów prezydentów Czech i Polski, ale tam też parlamenty narodowe już ratyfikowały dokument.
Inga Czerny (PAP)
icz/ jo/ par/