Śmigłowiec, w którego katastrofie w nocy z piątku na sobotę w Afganistanie zginęło 38 osób, w tym 30 żołnierzy USA, prawdopodobnie został zestrzelony pociskiem rakietowym przez talibów - informuje w poniedziałek Reuters z Kabulu, powołując się na siły NATO.
Międzynarodowe Siły Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) w Afganistanie, dowodzone przez NATO, ujawniły, że do śmigłowca CH-47 Chinook talibowie wystrzelili "granat o napędzie rakietowym". Jak podkreśla Reuters, jest to pierwsza oficjalna wskazówka dotycząca przyczyn katastrofy, do której doszło w prowincji Wardak, ok. 80 km na południowy zachód od Kabulu.
Poinformowano, że zginęło 25 żołnierzy sił specjalnych USA, pięciu członków załogi, siedmiu żołnierzy afgańskich i afgański tłumacz.
Wśród amerykańskich żołnierzy, którzy zginęli w katastrofie śmigłowca, byli komandosi z elitarnej jednostki Navy SEALS - tej samej, która na początku maja zabiła w Pakistanie Osamę bin Ladena - informowała w sobotę stacja CNN, powołując się na źródła rządowe w Waszyngtonie. Żołnierze, którzy zginęli, nie brali jednak udziału w likwidacji szefa al-Kaidy.
Talibowie już w sobotę ogłosili, że to oni zestrzelili śmigłowiec.
W poniedziałek kolejny śmigłowiec NATO rozbił się w prowincji Paktia. Według ISAF, w chwili katastrofy nie obserwowano tam "wrogiej działalności"; brak informacji o ewentualnych ofiarach, trwa ustalanie okoliczności katastrofy.
Rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid twierdzi natomiast, w wiadomości tekstowej przesłanej Reutersowi, że śmigłowiec ten, również Chinook, został zestrzelony i że zginęło w nim 33 amerykańskich żołnierzy. (PAP)
az/ mc/
9546885 9547275 9547023