W Jedwabnem (Podlaskie) uczczono w niedzielę 69. rocznicę mordu Żydów w tej miejscowości. Modlitwy odmówiono przy pomniku ku czci pomordowanych, potem modlono się także na cmentarzu żydowskim.
Rocznica przypada w sobotę, ale obchody z udziałem delegacji z Warszawy ze Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP i ambasadora Izraela w Polsce, przedstawicieli IPN, osób indywidualnych, odbyły się w niedzielę. Wzięło w nich udział około 30-40 osób.
Wcześniej w sobotę wieńce złożyli wojewoda podlaski oraz przedstawiciele: Kancelarii Prezydenta RP oraz Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów.
Przy pomniku ku czci ofiar pogromu, w miejscu gdzie stała stodoła, w której 69. lat temu doszło do mordu, odśpiewano po hebrajsku i po polsku psalmy, modlono się też za zmarłych. Złożono kwiaty, zapalono znicze. Później za zmarłych modlono się też na pobliskim cmentarzu żydowskim.
Ambasador Izraela w Polsce Zvi Rav-Ner powiedział przy pomniku, że w trakcie holokaustu, II wojny światowej, zginęły miliony ludzi, dlatego bardzo ważne jest, by pamiętać o tych kilkuset, którzy w Jedwabnem "zginęli z rąk swoich sąsiadów". Mówił, że holocaust to "takie przeżycie, które ciężko jest zrozumieć i wytłumaczyć - co ludzie zrobili drugim". "Ale tutaj może nawet jeszcze trudniej jest zrozumieć, co się stało. Ludzie to zrobili ludziom, z którymi żyli setki lat" - dodał.
Ambasador podkreślił, że wciąż będą wspominane tysiące innych Polaków - "Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata", którzy narażali swoje życie, by ratować Żydów. "Ale z drugiej strony, niestety, musimy też pamiętać o tych, którzy tak jak tutaj zrobili coś przeciwko swoim sąsiadom, czego tak bardzo nie możemy zrozumieć. Kiedy inni chowali swoich sąsiadów, nawet kiedy groziła za to kara śmierci, tutaj, niestety, nie chowali - odwrotnie, zabijali" - mówił Zvi Rav-Ner. Ambasador zaznaczył też, że trzeba myśleć, jak edukować młode pokolenie, by podobne zbrodnie już nigdy nie miały miejsca.
Katolicki ksiądz Wojciech Lemański, który od lat przyjeżdża do Jedwabnego na uroczystości powiedział, że "prawdą i jednocześnie nieprawdą jest", że do Jedwabnego przyjeżdża mało osób. "Zanim my się tu zgromadziliśmy, widziałem ludzi, którzy przyjeżdżali tutaj, by pokłonić się temu miejscu i nie czekając na uroczystość wracali do swoich domów" - powiedział. Dodał, że ma wrażenie, że jest szansa, by do Jedwabnego "z potrzeby serca" przybywało coraz więcej osób.
Nawiązując do słów Jana Pawła II o narodzie żydowskim powiedział, że ziemia w miejscach takich jak Jedwabne to "relikwia", bo "nie można zhańbić ziemi śmiercią niewinnych ofiar, ziemia przez taką śmierć staje się relikwią" - cytował papieża-Polaka.
"Właśnie wobec takiej relikwii stajemy dzisiaj, tutaj. I żałując, że nie stoją nas tutaj miliony, cieszmy się z tego, że nie stoi każdy z nas sam jeden, bo wiemy, że były takie lata, kiedy ci, którzy tutaj przychodzili, czuli się absolutnie osamotnieni" - powiedział ksiądz Lemański.
W uroczystościach od lat bierze udział Icchak Lewin, który został kiedyś ocalony w sąsiedniej, niedalekiej wsi przez polską rodzinę, część rodziny Lewina zginęła. Lewin odmawiał w niedzielę przy jedwabieńskim pomniku osobiste, wzruszające modlitwy za zmarłych.
Śledztwo w sprawie Jedwabnego zostało umorzone przez IPN w 2003 roku. IPN w toku śledztwa ustalił, że zabójstwa nie mniej niż 340 Żydów 10 lipca 1941 roku dokonała w Jedwabnem grupa miejscowej polskiej ludności z inspiracji Niemców. IPN przyjął, że to polska ludność miała w tej zbrodni - jak to określono - "rolę decydującą", ale "można założyć", że jej inspiratorami byli Niemcy. Co najmniej 300 osób spalono żywcem w stodole, a co najmniej 40 innych zabito wcześniej w nieustalony sposób, gdy Żydów gromadzono na rynku miasteczka - przyjął IPN. (PAP)
kow/ gma/