(dochodzi informacja o zabezpieczeniu dokumentacji medycznej strażnika i więcej szczegółów)
19.4.Jelenia Góra (PAP) - Ze względu na zły stan zdrowia 43-letni strażnik więzienny, który we wtorek zabarykadował się w wieżyczce aresztu śledczego w Jeleniej Górze, nie będzie na razie przesłuchiwany przez prokuraturę; mężczyzna przebywa pod opieką psychiatry.
Poinformował o tym w środę PAP prokurator prowadzący śledztwo z Prokuratury Rejonowej w Jeleniej Górze Andrzej Reczka. Nie potrafił powiedzieć, na jak długo zawieszono przesłuchiwanie strażnika. "Na razie na kilka dni, ale wszystko może się przedłużyć" - dodał Reczka.
Poinformował, że Krzysztof W. przebywa w szpitalu "gdzieś na Dolnym Śląsku" i jest pod opieką psychiatry. PAP udało się ustalić, że strażnik trafił wczoraj do Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Bolesławcu. Wcześniej mężczyznę zbadał internista, który stwierdził, że strażnik fizycznie jest zdrowy.
Tymczasem Prokuratura Rejonowa w Jeleniej Górze nakazała w środę wrocławskiej policji zabezpieczenie dokumentacji medycznej strażnika, wiadomo bowiem, że wcześniej leczył się on psychiatrycznie u wrocławskich specjalistów.
Krzysztof W. to strażnik więzienny z 10-letnim stażem. Wtorek był jego pierwszym dniem w pracy po miesięcznym zwolnieniu lekarskim z powodu prawdopodobnie depresji. Po powrocie do pracy był on badany przez internistę i psychiatrę, którzy wydali zaświadczenie, że nie ma przeciwwskazań do pracy.
Reczka powiedział, że prokuratura sprawdza "różne wątki i jednym z nich jest wyjaśnienie, czy wydane przez lekarzy zaświadczenia dopuszczające Krzysztofa W. do pracy były zgodne ze stanem faktycznym".
Prokurator nie chciał powiedzieć PAP, czy ma podejrzenia, że zaświadczenie od lekarza psychiatry było fałszywe. "Za szybko na wyciąganie wniosków w tej sprawie. Aby je wyciągać musze mieć obszerny materiał dowodowy i właśnie go kompletuję" - zaznaczył Reczka.
Strażnik przez prawie 8 godzin okupował we wtorek wieżyczkę Aresztu Śledczego w Jeleniej Górze. Wcześniej oddał w ziemię co najmniej trzy strzały ze służbowego kałasznikowa. Przez cały czas nie wysuwał żadnych żądań. Do pewnego przełomu doszło, kiedy zaczął odbierać telefony od negocjatorów i słuchać, co do niego mówią. Ostatecznie wieczorem złożył broń i oddał się w ręce policji.
Nie wiadomo, co było motywem jego działania. Jak informował dyrektor Aresztu Śledczego w Jeleniej Górze Stanisław Kutrowski, pomiędzy strażnikiem a jego bezpośrednim przełożonym doszło do "jakichś nieporozumień".
Prokuratura rozważa postawienie Krzysztofowi W. dwóch zarzutów: nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, za co grozi do 3 lat więzienia, oraz spowodowanie niebezpieczeństwa powszechnego, za które grozi do 8 lat więzienia.(PAP)
umw/ itm/