Jeden z liderów ukraińskiej opozycji Witalij Kliczko ponownie wezwał w sobotę w Monachium władze Ukrainy do zwolnienia wszystkich zatrzymanych opozycjonistów, przywrócenia konstytucji z 2004 roku oraz przeprowadzenia wyborów prezydenckich i parlamentarnych.
"Zróbcie to teraz, zanim nie będzie za późno" - apelował Kliczko.
Były bokser, a obecnie przywódca opozycyjnej partii Udar, jest gościem Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Uczestniczył w dyskusji o sytuacji na Ukrainie wraz szefem ukraińskiej dyplomacji Leonidem Kożarą. W konferencji bierze udział kilkuset polityków, wojskowych i ekspertów, w tym 20 szefów państwa i rządów oraz ponad 50 ministrów obrony i spraw zagranicznych. Wystąpienie Kliczki zostało przyjęte burzliwymi oklaskami.
Opozycjonista powiedział, że mieszkańcy niepodległej od 1991 roku Ukrainy marzyli o stabilnym i nowoczesnym kraju. Wskazał na inne kraje regionu - Polskę, Czechy i Węgry, które startowały 20 lat temu z tego samego poziomu, a obecnie są znacznie bardziej zaawansowane w procesie reform i zamożniejsze.
"Zamiast reform mamy na Ukrainie korupcję i stracony czas" - mówił Kliczko. Przypomniał, że prezydent Wiktor Janukowycz obiecał podpisać umowę stowarzyszeniową z UE, ale przed listopadowym szczytem Partnerstwa Wschodniego w Wilnie nieoczekiwanie zmienił decyzję.
"Janukowycz twierdzi, że Ukraina idzie własną drogą, ale to jest droga terroru i przemocy - mówił opozycjonista. - Dla nas ta droga jest nie do zaakceptowania". Dodał, że uczestnicy demonstracji nie tylko domagają się współpracy z UE, lecz także odrzucają cały skorumpowany system, żądając reformy sądownictwa i administracji.
Kożara bronił decyzji o zbliżeniu Ukrainy do Rosji. Otrzymaliśmy od Rosji atrakcyjną ofertę - powiedział szef MSZ, wskazując na tani gaz i pożyczkę w wysokości 15 mld dolarów. Gdyby Ukraina stowarzyszyła się z UE, wielu ludzi straciłoby pracę - ostrzegał, strasząc załamaniem gospodarki.
Szef ukraińskiej dyplomacji powiedział, że na Majdanie działają terroryści, a niektórzy uczestnicy protestów posługują się nazistowskimi hasłami.
Kożara twierdził, że prezydent Janukowycz i rząd są otwarci na rozwiązanie kryzysu. Jak powiedział, władze spełniły żądania demonstrantów i opozycja powinna obecnie przejąć cześć odpowiedzialności za kraj.
Rosyjski deputowany Leonid Słucki oświadczył, że Ukraina, podobnie jak Gruzja czy Mołdawia, ma prawo związać się z UE. "Muszą jednak rozważyć skutki takiej decyzji" - ostrzegł. Zdaniem Słuckiego zaangażowanie UE w sprawy ukraińskie wynika z obawy przed związaniem się Ukrainy z Unią Celną, do której należy obecnie Rosja, Białoruś i Kazachstan.
Wizyty polityków UE w Kijowie i nawoływanie do protestów są sprzeczne z prawem międzynarodowym - ocenił rosyjski parlamentarzysta, wymieniając w tym kontekście byłego prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego.
Z Monachium Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ az/ ap/