Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Kłosek ws. "Wujka": zamknięty pewien etap, idźmy do przodu

0
Podziel się:

Za zamknięcie "pewnego etapu, po którym
należy iść naprzód", uznał wtorkowy wyrok Sądu Apelacyjnego w
Katowicach w procesie b. milicjantów odpowiadających za
pacyfikacje kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" w grudniu 1981
roku, Czesław Kłosek, górnik ranny wówczas w "Manifeście".

Za zamknięcie "pewnego etapu, po którym należy iść naprzód", uznał wtorkowy wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach w procesie b. milicjantów odpowiadających za pacyfikacje kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" w grudniu 1981 roku, Czesław Kłosek, górnik ranny wówczas w "Manifeście".

Sąd apelacyjny złagodził we wtorek wyrok wydany w maju ub. roku przez sąd I instancji byłemu dowódcy plutonu specjalnego ZOMO Romualdowi Cieślakowi - z 11 do 6 lat więzienia. 13 jego podwładnych dostało wyroki od 3,5 do 4 lat więzienia - wyższe niż wymierzone im przez sąd I instancji. Postępowanie wobec oskarżonego Teopolda Wojtysiaka zostało umorzone, a sprawa Krzysztofa J. zwrócona do I instancji.

"Trudno to nazwać satysfakcją, ale coś takiego jest - że jest prawomocny wyrok, że będzie można iść do przodu. Zamknijmy już ten etap. Jest jeszcze jeden z oskarżonych, jest sprawa prokuratorów, którzy pomagali zaciemniać sprawę, jest sprawa Kiszczaka i Jaruzelskiego, ale jeśli oni są osobno sądzeni, to nawet dobrze" - ocenił po wyjściu z sali rozpraw Kłosek.

Przypomniał, że skazani milicjanci, podobnie jak on, byli podopiecznymi trenera Jacka Jaworskiego. "Miałem to szczęście, że kiedy zostaliśmy postawieni przeciw sobie, honorowo, ze swoimi kolegami, uczestniczyłem w kampanii nieposłuszeństwa obywatelskiego, a oni dali się skusić perspektywą bezkarnego zabijania i kilku z nich to zrobiło" - mówił Kłosek.

"To, że byliśmy wielką grupą brudnych ludzi, nie znaczy, że można było do nas strzelać. Władza powiedziała: zdławcie to powstanie przy użyciu jak najmniej radykalnych środków. (...) Oni nie mieli powodu, ani legitymacji, by strzelać - był inny czas niż w 1956 r.: była "Solidarność", był papież, była opinia publiczna. Po prostu mieli się powstrzymać" - podkreślił.

Jak ocenił, skazani we wtorek prawomocnym wyrokiem b. milicjanci, już dawno powinni zdać sobie sprawę o konieczności poniesienia kary, by potem móc normalnie żyć. Zaznaczył też, że nie potrafił nigdy zrozumieć podstaw trwałości zmowy milczenia b. milicjantów, która w toku kolejnych procesów uniemożliwiała sądom ustalenie wielu kluczowych faktów.

"Ci ludzie w tak haniebnej sprawie potrafią solidaryzować się w taki sposób, że będziemy chyba na całe wieki pamiętać o tak niesłychanej zmowie milczenia, którą należało złamać, a nie złamano. Przecież ona kiedyś musi pękać, tak jak pękła nasza polska +Solidarność+ - między ludźmi, którzy się teraz nawzajem oskarżają" - ocenił Kłosek.

Uznał też, że b. milicjanci kiedyś wyjawią prawdę. "Wszystkim przybywa lat, wszyscy mamy dzieci i wnuki, które mówią: powiedz wreszcie tę prawdę. Niewątpliwie bliscy tych ludzi w chwilach jakiegoś rozrzewnienia musieli dowiedzieć się prawdy i ci bliscy wreszcie przymuszą sprawców do tego, by powiedzieli albo, że są winni, albo kto jest winny"

Czesław Kłosek został postrzelony w czasie pacyfikacji jastrzębskiej kopalni "Manifest Lipcowy" - pocisk po rykoszecie przeszedł przez gardło i do dzisiaj tkwi w jego kręgosłupie. W latach 90. skończył studia prawnicze, był m.in. oskarżycielem posiłkowym w procesach dotyczących pacyfikacji śląskich kopalń. (PAP)

mtb/ woj/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)