W ocenie psycholog społecznej dr Krystyny Kmiecik-Baran z Uniwersytetu Gdańskiego, silną agresję mogą wywołać: desperacja, chęć naśladownictwa lub postrzeganie ofiary jako takiej, która nie może się bronić lub jest przez sprawcę nielubiana.
"Do tak silnej agresji, do jakiej doszło w Łodzi, może się posunąć człowiek, który czuje, że są zagrożone jego podstawowe interesy: np. życie czy zdrowie, a nawet podstawowe wartości" - powiedziała we wtorek PAP Kmiecik-Baran.
"Po takie metody sięgamy także wtedy, gdy widzimy, że inni też tak robią" - powiedziała też psycholog dodając, że warto sprawdzić, czy np. mężczyzna, który we wtorek zaatakował dwóch mężczyzn w biurze PiS w Łodzi, słyszał w mediach o najświeższych wydarzeniach w Czeczenii, gdzie we wtorek rano w wyniku ataku na parlament w Groznym zginęli napastnicy, kilku milicjantów i pracownik parlamentu.
Zdaniem Kmiecik-Baran, w takich sytuacjach może zdarzyć się tzw. naśladownictwo. "Na przykład mam problem, nie mogę sobie z nim poradzić, sięgam po metodę, która jest mocno opisywana w mediach" - powiedziała psycholog.
Jak dodała, kolejną przyczyną, z powodu której ludzie sięgają do tak drastycznych rozwiązań, jest postrzeganie ofiary "jako takiej, która tak do końca nie może się bronić" albo też "wyróżniającej się jako taka, która kogoś złości".
"Nie wiem, która z tych wymienionych motywacji była główną, jeśli chodzi o tragiczne wydarzenie w Łodzi. Mogły nawet zadziałać wszystkie trzy czynniki" - powiedziała psycholog dodając, że oprócz wspomnianych czynników w grę może też wchodzić choroba psychiczna sprawcy.
We wtorek starszy mężczyzna w łódzkim biurze PiS śmiertelnie postrzelił Marka Rosiaka, asystenta europosła PiS Janusza Wojciechowskiego; ciężko ranił Pawła Kowalskiego, szefa biura posła Jarosława Jagiełły. Policja zatrzymała napastnika.(PAP)
aks/ ls/ jbr/