Polski konsul z Grodna Janusz Dąbrowski jest od niedzieli wieczorem przetrzymywany na przejściu granicznym Kuźnica Białostocka-Bruzhi. Białoruscy celnicy nie chcą go ani przepuścić na Białoruś, ani pozwolić mu odjechać z powrotem do Polski.
Białorusini chcą skontrolować samochód konsula, na co polski dyplomata się nie zgadza, uznając to za dyskryminację - powiedział PAP konsul generalny z Grodna Andrzej Krętowski, który przyjechał na przejście, by podjąć działania interwencyjne.
Obaj konsulowie spędzili noc w samochodach. Białoruscy celnicy i straż nie przedstawiają żadnych wyjaśnień, powołują się jedynie na decyzje Komitetu Celnego w Mińsku. Dyplomaci stoją na granicy od niedzieli od godz. 21.00 (20.00 czasu polskiego).
O sprawie poinformowany jest polski MSZ i ambasada w Mińsku.
"Panuje po prostu zastój. Przejście jest całkowicie wyczyszczone, tylko my stoimy" powiedział Krętowski.
Z konsulatu przywieziono dyplomatom herbatę i kanapki. Białoruscy funkcjonariusze obsłużyli samochód z konsulatu tak błyskawicznie, że pracownicy placówki nie zdążyli przekazać prowiantu.
"Najpierw przepchnęli ich na polską stronę, a potem znów na białoruską. Do toalety kolega dostał asystę. To aż śmieszne" - powiedział Krętowski.
Krętowski podkreśla, że żądanie białoruskich funkcjonariuszy jest sprzeczne w konwencją międzynarodową.
"Żądanie jest nietypowe. Po raz pierwszy władze białoruskie uparły się, by skontrolować bagaż osobisty konsula, mimo że zapisane jest w konwencji, że nie podlega on kontroli" - - powiedział PAP.
Krętowski podkreślił, że polscy dyplomaci nie mogą się podporządkować decyzji władz białoruskich. "To by oznaczało, że wszystkie samochody będą podległe kontroli pełnej lub wybiórczej. Należy to postrzegać w kontekście ostatnich wydarzeń, to jest kolejny nieprzychylny akt w stosunku do przedstawicieli Polski" powiedział Krętowski.
Bożena Kuzawińska (PAP)
kar/
hb/