Krakowski działacz PO Grzegorz Kosch zapowiedział w piątek, że pozwie Jana Rokitę za słowa o "układzie krakowskim". "Układ krakowski nie istnieje i nie będzie istniał" - podkreśla Kosch. To nie pierwszy spór między tymi politykami.
W rozmowie z TVN24 Kosch powiedział, że poczuł się mocno urażony słowami Rokity, który wcześniej w piątek powiedział w radiu TOK FM: "Kiedyś tzw. układ warszawski też zdobywał 50 proc. głosów. Bardzo bym nie chciał, żebyśmy za dwa lata musieli dyskutować o układzie krakowskim z Janem Rokitą na czele, który go wprowadził do parlamentu". Odniósł się w ten sposób do słów szefa PO Donalda Tuska, że młodzi działacze Platformy, którzy otrzymali miejsca na krakowskiej liście PO, nie są może zbyt znani, ale w wyborach samorządowych wystawili kandydatów, którzy zdobyli 50 proc. głosów.
"Układu krakowskiego nie będzie - ja jestem tego gwarantem. A w każdym razie nie będzie go ze mną" - zapewnił Rokita.
"Nic takiego jak układ krakowski nie istnieje i nie będzie istniało. W związku z tymi słowami poczułem się mocno urażony i w przyszłym tygodniu zamierzam złożyć pozew o naruszenie dóbr osobistych" - odpowiedział na to Kosch.
Zdaniem Koscha, od początku tygodnia Rokita obraża go i jego kolegów, używa wobec nich takich słów jak "męty, aparatczyki". "To wszystko kwalifikuje się pod proces po prostu" - mówił.
Kosch zarzucił Rokicie, że nagłośnił spór wokół kształtu krakowskiej listy wyborczej PO. Jak mówił, można było usunąć jego kandydaturę z tej listy "bez robienia ogólnopolskiego szumu medialnego".
Podkreślił, że osoby, które znalazły się na krakowskiej liście PO, zdobyły 65 proc. w ostatnich wyborach samorządowych i - jak to określił - "jest to naprawdę dobry koń pociągowy". Dodał przy tym, że Jan Rokita jako znana ogólnopolska postać "pewnie dalej zasługuje w opinii wielu" na pierwsze miejsce w Krakowie.
Jan Rokita, który miał otrzymać "jedynkę" na liście PO w Krakowie, zakwestionował dobór innych kandydatów i zapowiedział, że jeśli ten skład zostanie utrzymany, to on nie będzie ubiegał się o mandat posła z tej listy. Chodzi o to, że nie znaleźli się na niej kandydaci z kojarzeni z Rokitą, umieszczono zaś młodych działaczy PO, którzy kilka miesięcy temu domagali się usunięcia Rokity z Platformy.
Kosch przed dwoma dniami scedował na zarząd PO decyzję co do swojego startu w wyborach. Zapowiedział, że sam nie wycofa swojej kandydatury z krakowskiej listy PO, na której miał znaleźć się na ostatnim miejscu, ale jeśli władze partii podejmą taką decyzję, to pogodzi się z nią.
W piątek Kosch przypomniał, że już wcześniej podawał w wątpliwość, "czy Jan Rokita jest potrzebny" i - jak mówił - nadal ma te wątpliwości. "Szanuję jego osobę, doceniam to, co zrobił dla kraju. Jest świetnym politykiem, natomiast musi pamiętać o tym, że Polacy chcą zmian, Polacy chcą, żeby było inaczej, a on posługuje się metodami, którymi posługiwał się przez ostatnich 15 lat i te metody muszą się zmienić" - powiedział Kosch.
Jesienią 2006 r. Kosch wysłał do Donalda Tuska list krytykujący działania Jana Rokity, który wraz z czterema innymi parlamentarzystami PO przed II turą wyborów prezydenta Krakowa udzielił poparcia kandydatowi PiS Ryszardowi Terleckiemu. Kosch sugerował w liście, że należy zastanowić się, czy w PO jest miejsce dla Rokity.(PAP)
ura/ woj/