Olga Krzyżanowska, która w 1989 r. zasiadała w prezydium Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, uważa, że powołany 20 lat temu rząd Tadeusz Mazowieckiego był najlepszym z dotychczasowych w wolnej Polsce. Żałuje jedynie, że nie mógł dokończyć swojej misji.
"To był świetny i najlepszy rząd. Mając najtrudniejszą sytuację, zrobił najwięcej. To był wspaniały krok do przodu i wielka odwaga tamtych ludzi" - powiedziała w rozmowie z PAP Olga Krzyżanowska.
Krzyżanowska, wicemarszałek Sejmu kontraktowego, uważa, że gabinet Mazowieckiego mógł rządzić dłużej - kolejne dwa lata.
"Kiedy po przegranej w wyborach prezydenckich w 1990 roku Mazowiecki zrezygnował z funkcji premiera, to był oczywiście gest moralnie słuszny, ale szkoda, że tak się stało i że tamten Sejm się rozwiązał. Choć był kontraktowy, to pracował dobrze, ponad podziałami politycznymi. Można było wtedy jeszcze np. uchwalić nową konstytucję i lewica by ją na pewno poparła, bo była w tym czasie w wyraźnym odwrocie" - oceniła Krzyżanowska.
Do głównych sukcesów pierwszego niekomunistycznego rządu Krzyżanowska zalicza reformy ekonomiczne autorstwa Leszka Balcerowicza.
"Choć na przykład w sprawie likwidacji PGR-ów z perspektywy czasu widzę, że można to było inaczej przeprowadzić, bardziej ewolucyjnie. A tak setki tysięcy ludzi pozostawiono na bruku. Decyzja o szybkim rozwiązaniu PGR-ów miała bardziej podłoże ideologiczne niż ekonomiczne. Ja nie miałam wówczas takich wątpliwości. PGR-y kojarzyły mi się ze złą, komunistyczną, niewydajną gospodarką, gdzie ludzie rozkradają majątek" - dodała.
W opinii Krzyżanowskiej niepowodzeniem rządu była "za słaba komunikacja" z obywatelami. "Rząd, który był tak zajęty reformowaniem kraju, zakładał z góry, że społeczeństwo to wszystko rozumie i akceptuje. A ludzie rozumieją może tylko przez pierwsze dwa-trzy miesiące, a potem widzą, że nie wszystko jest w porządku i stają się niecierpliwi. Parlament też nie doceniał konieczności tłumaczenia ludziom dokonywanych przemian" - zaznaczyła.
Krzyżanowska jest przekonana, że Mazowiecki słusznie ogłosił tzw. grubą kreskę. 24 sierpnia 1989 r. w Sejmie Mazowiecki, nowo powołany premier, powiedział: "Rząd, który utworzę, nie ponosi odpowiedzialności za hipotekę, którą dziedziczy. Ma ona jednak wpływ na okoliczności, w których przychodzi nam działać. Przeszłość odkreślamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego stanu załamania".
"Wściekła byłam, kiedy wykorzystano to przeciwko niemu, bo to było grube nadużycie polityczne, twierdzić, że +gruba kreska+ ma oznaczać brak rozliczeń z poprzednim systemem. Mazowiecki mówił wyraźnie, że chce brać odpowiedzialność tylko za teraźniejszość i to nowe otwarcie" - podkreśliła.
"Z drugiej strony Mazowiecki był też zawsze zwolennikiem tego, że są ważniejsze sprawy do zrobienia niż rozliczenia. Nie zapominajmy, że waliła się wtedy gospodarka, była ogromna inflacja, w Polsce stacjonowały jeszcze wojska radzieckie, a w sąsiednich krajach nadal rządzili komuniści. To była naprawdę dramatyczna sytuacja" - wspomina Krzyżanowska.
Podkreśliła, że podzielała wówczas ten kierunek myślenia o przeszłości.
"Każdy z nas miał przecież wiele pretensji i urazów do tych, co rządzili w PRL. Ale mimo wszystko uważaliśmy, że trzeba patrzeć do przodu i w tym sensie nie było wśród nas nastroju do rozliczeń. Teraz po latach myślę, że już po rządzie Mazowieckiego był czas na rozpoczęcie takich rozliczeń" - dodała.
Krzyżanowska wspomina, że 20 lat temu, kiedy Mazowiecki zostawał premierem, nie znała go osobiście i nie była w stanie ocenić jego kompetencji do tej funkcji.
"Im dłużej pracowałam z Mazowieckim w następnych latach, tym większego nabierałam do niego szacunku. Jest on człowiekiem, który umie słuchać innych i spokojnie wyciąga z tego wnioski. Muszę jednak przyznać, że w tamtym czasie lepszym kandydatem na premiera wydawał mi się Bronisław Geremek, ale dlatego, że już go bliżej znałam. Wiedziałam, o jego spokoju, rozwadze i bezinteresowności, nawet politycznej" - powiedziała.
Krzyżanowska przyznaje, że proces tworzenia rządu Mazowieckiego, odbywał się bez udziału posłów OKP. "Klub był nawet często sfrustrowany tym, że nie wiemy, kto będzie ministrem. A ostateczny skład rządu był dla wielu z nas zaskoczeniem. Nie spodziewaliśmy się niektórych nazwisk, choćby Leszka Balcerowicza, którego myśmy w ogóle nie znali" - dodała. (PAP)
rop/ ura/ par/ jbr/