Roman Kurnik zaprzecza, jakoby był w przeszłości szefem kadr Służby Bezpieczeństwa i generałem SB, co mu się przypisuje. "Byłem zwykłym urzędnikiem. Ja nie miałem wglądu w żadne dokumenty operacyjno-śledcze, nie miałem kontaktów z jednostkami operacyjnymi" - tłumaczył w poniedziałek na antenie radia RMF FM.
Kurnik powtórzył też, że nie ma nic wspólnego z zabójstwem generała Marka Papały. "Nie mieści mi się to w głowie, że można takie insynuacje w mediach głosić" - ocenił. Podkreślił, że zabójstwo Papały było dla niego "szokiem". "Do dzisiaj nie jestem w stanie pojąć, co się stało, dlaczego" - powiedział.
Mówił, że o śmierci Papały dowiedział się od jego żony, i że właśnie dzięki tej informacji jako jeden z pierwszych pojawił się na miejscu zabójstwa generała. "Oświadczam po raz kolejny, że jedną z pierwszych osób, która została powiadomiona przez Małgosię - żonę Marka, byłem ja. Małgosia zadzwoniła na mój telefon domowy, poinformowała, iż stała się tragedia. Wówczas wspólnie ze swoją żoną pojechaliśmy na miejsce zabójstwa. Byliśmy jednymi z pierwszych - nie pierwszymi" - dodał Kurnik.
Zapytany, komu mogło zależeć na zabiciu Papały, Kurnik odpowiedział, że "sam chciałby to ustalić". "Myśmy z Markiem uczestniczyli w wielu spotkaniach. Nikt nigdy nas nie uprzedzał, iż są to spotkania negatywne, spotkania niepożądane. Staraliśmy się funkcjonować w tym czasie na "salonach", aby promować tą policję, starać się zjednywać sympatię i pomoc różnych ludzi" - opowiadał.
Kurnik powiedział, że Edwarda Mazura - biznesmena podejrzewanego o podżeganie do zabójstwa Papały - poznał w połowie lat 90. Według mediów to właśnie Kurnik miał "wprowadzać" Mazura na salony.
"Była to postać bardzo sympatyczna, ciekawa towarzysko - powiedział o Mazurze Kurnik. - Bywał na różnych imprezach, rautach, gdzie bywali - można powiedzieć dzisiaj - wszyscy. (...) Gdy ja go poznałem, on już był znaną osobą w Warszawie (...) Ja go gdzieś dopiero w 1995 roku poznałem, czyli on mi bardziej pomógł w rozwijaniu znajomości, niż ja jemu".
"Prawdą jest, że mogłem go poznać z niektórymi policjantami, ale to wynikało raczej z przypadków, a nie z świadomego i celowego działania, aby go wprowadzić na pokoje policyjne" - zaznaczył Kurnik.
"Przypadek" - tak Kurnik określił fakt, że Mazur w 2002 roku, tuż po zatrzymaniu, przesłuchaniu i wyjściu z prokuratury, pojawił się na jego imieninach - na których gościli m.in. b. szef MSWiA Krzysztof Janik, wysocy rangą urzędnicy policji i Ministerstwa Sprawiedliwości a także b. zastępca prokuratora generalnego w PRL.
"(...) Nic nie wiedziałem o jego zatrzymaniu w sprawie Marka. Tu jest przypadek, o którym media znowu się rozpisują, spekulują. Nie potrafię tego wyjaśnić, dlaczego akurat przyszedł w tym dniu po uwolnieniu z aresztu" - powiedział Kurnik.
Przyznał jednak, że wcześniej zaprosił Mazura na te imieniny. "Ja robiłem imieniny od kilku lat wspólnie z kolegami. (...) Spotkałem go w lutym, w związku z tym przypomniałem mu o tej uroczystości. Taki był zwyczaj i corocznie - jak był w kraju - Mazur również uczestniczył w naszych spotkaniach".
W ubiegłym tygodniu "Rzeczpospolita" napisała, że ujawniony przez stronę amerykańską wniosek o ekstradycję Mazura zawiera dokumenty sugerujące, iż Kurnik był pracownikiem MSWiA, który "wystawił" Papałę zabójcom. Z wniosku - jak ujawniła gazeta - wynika bowiem, że mordercy mieli mieć kontakt z resortu "w jakiś sposób powiązanym z policjantem".
Kurnik na te zarzuty odpowiada, że w 1998 roku już od 8 lat nie pracował w MSWiA.
Nazwisko Kurnika od kilku lat przewija się w mediach w związku ze sprawą zabójstwa gen. Papały. W latach 80. pracował on w Służbie Bezpieczeństwa w czasach, gdy MSW kierował generał Czesław Kiszczak. Pod koniec lat 80. trafił jako szyfrant do ambasady Polski w Japonii. Po zmianach ustrojowych znalazł się w Komendzie Głównej Policji. Przez wiele lat pracował tam jako dyrektor departamentu kadr. Gdy szefem policji został Papała, objął stanowisko jego zastępcy.
Były szef polskiej policji, nadinsp. Marek Papała został zastrzelony 25 czerwca 1998 roku na parkingu przed swoim mieszkaniem w Warszawie. Śledztwo w tej sprawie trwa blisko od ośmiu lat. Przedłużano je 17 razy, ostatnio w czerwcu br.(PAP)
jp/ pz/ woj/