Sąd Okręgowy w Lublinie uniewinnił prawomocnie Mirosławę D., oskarżoną o spowodowanie w czasie nauki jazdy wypadku drogowego, w którym zginęły dwie osoby. Wobec jej instruktora sąd utrzymał w mocy karę dwóch i pół roku więzienia, a uchylił zakaz prowadzenia pojazdów.
Lubelski sąd rozpatrzył we wtorek apelacje od wyroku Sądu Rejonowego w Radzyniu Podlaskim (Lubelskie) wydanego w grudniu ub. roku wobec kursantki Mirosławy D. i instruktora nauki jazdy Mariusza I.
Radzyński sąd uznał wtedy, że winę za spowodowanie w 2007 r. wypadku, w którym zginęły dwie osoby, ponoszą zarówno kursantka, jak i szkolący ją instruktor. Mirosławę D. skazał na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz 3 tys. zł grzywny. Mariusz I. został natomiast skazany na dwa i pół roku więzienia. Sąd orzekł też wobec niego zakaz wykonywania zawodu instruktora nauki jazdy oraz zakaz prowadzenia samochodów przez trzy lata.
Apelacje od tego orzeczenia złożyli zarówno obrońcy oskarżonych, jak i prokurator. Sąd okręgowy uwzględnił część z nich i zmienił zaskarżony wyrok.
Sąd Okręgowy uznał, że nie można Mirosławie D. przypisać winy za spowodowanie wypadku i uniewinnił ją od zarzucanego jej czynu. Jak tłumaczył sędzia Arkadiusz Śmiech, to instruktor ponosi wyłączną odpowiedzialność za zaistnienie tego zdarzenia.
Sędzia podkreślił, że Mirosława D. była "współprowadzącą pojazd w sposób zależny", bo możliwość jazdy kursanta samochodem po drodze "warunkuje obecność instruktora, bądź egzaminatora".
"Instruktor jest współprowadzącym łącznie z kursantem, ale to on decyduje o sposobie jazdy, o parametrach tej jazdy, odległościach, wykonywanych manewrach, o prędkości, z jaką należy się poruszać" - powiedział sędzia Śmiech.
Według sądu okręgowego, kursantka nie miała możliwości przewidzenia tego, że narusza reguły ostrożności, nie miała też możliwości ocenienia, czy prędkość samochodu była niebezpieczna.
Jak zaznaczył sędzia, do zaistnienie wypadku przyczyniły się m.in. głębokie koleiny na drodze, warunki pogodowe (padał śnieg), a także to, że samochód nauki jazdy nie miał założonych zimowych opon. Jednak te wszystkie okoliczności powinien wziąć pod uwagę instruktor, aby określić bezpieczną prędkość jazdy samochodu w czasie lekcji.
Mariusz I. - w ocenie sądu - "z powodu rutyny i niedbalstwa" nie dopełnił obowiązków jako instruktor jazdy, ale nie można mu przypisać tego, że umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Sad okręgowy utrzymał w mocy wydany wobec mężczyzny wyrok więzienia oraz trzyletni zakaz wykonywania zawodu instruktora, ale uchylił orzeczony przez sąd w Radzyniu zakaz prowadzenia pojazdów. Sąd uznał, że zaniedbania Mariusza I. jako instruktora nie odnoszą się do prowadzenie pojazdów przez niego samego.
Do wypadku doszło w listopadzie 2007 r. w miejscowości Rzeczyca. W warunkach zimowych, Mirosława D. straciła panowanie nad samochodem zjechała na lewy pas drogi i zderzyła się z innym autem. Na miejscu zginęła jedna osoba, druga zmarła w szpitalu. Trzy osoby zostały ranne. Mirosława D. wcześniej ukończyła kurs nauki jazdy. Zdała państwowy egzamin teoretyczny, oblała natomiast egzamin praktyczny na placu manewrowym. Jazda z instruktorem miała na celu doszkolenie kursantki.
Do wypadku doszło, gdy samochód nauki jazdy jechał z prędkością przekraczającą 60 km na godzinę. Biegli uznali, że była to zbyt szybka jazda, jak na warunki panujące tego dnia. Powierzchnia jezdni pokryta była śniegiem. Mirosława D. nigdy wcześniej nie prowadziła samochodu po śniegu.
Mirosława D. po ogłoszeniu wyroku powiedziała dziennikarzom, że odczuwa ulgę, ale sam wypadek i to, że śmierć poniosły w nim dwie osoby, pozostanie dla niej obciążeniem do końca życia. "Doszło do tragedii. Tego nie da się zapomnieć. Na pewno nigdy w życiu nie wsiądę za kierownicę" - powiedziała.
Wtorkowy wyrok sądu okręgowego jest prawomocny.(PAP)
ren/ pz/ jbr/