O narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu 28-letniego mężczyzny, oskarżyła radomska prokuratura szefową Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym. Mężczyzna zmarł kilka dni po usunięciu krwiaka, wcześniej był w policyjnej izbie zatrzymań, gdzie odesłano go ze szpitala.
Jak poinformował PAP szef radomskiej prokuratury rejonowej Robert Czerwiński, akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Rejonowego w Radomiu.
W lutym 2006 roku na Szpitalny Oddział Ratunkowy w szpitalu przy ul. Tochtermana w Radomiu pogotowie ratunkowe przywiozło 28- letniego Mariusza S., który wcześniej dostał ataku drgawek, upadł i uderzył mocno głową o chodnik. Jak się okazało, mężczyzna pił wcześniej alkohol.
Z ustaleń prokuratury wynika, że w trakcie badania w neurologicznej szpitalnej izbie przyjęć pacjent dostał ponownego napadu drgawek, połączonego z utratą przytomności. "Lekarka będąca na dyżurze zdecydowała o jego zatrzymaniu w szpitalu na obserwacji. Jej decyzję podważyła jednak ordynator oddziału Barbara M.-K. Uznała ona, że nie ma powodu, aby przedłużać obserwację, i bez wykonania badania tomografii komputerowej głowy, wezwała strażników miejskich, którzy przewieźli pacjenta do policyjnej izby zatrzymań" - relacjonował Czerwiński.
Po kilku godzinach, Mariusz S., doznał kolejnego ataku padaczki i spadł z łóżka w policyjnej izbie zatrzymań. "Z podejrzeniem krwiaka śródczaszkowego wrócił do szpitala, gdzie w końcu poddano go specjalistycznym badaniom. Okazało się, że niezbędna jest szybka operacja usunięcia krwiaka, którą przeprowadzono po przewiezieniu do drugiego radomskiego szpitala. Niestety po kilku dniach pacjent zmarł" - powiedział Czerwiński.
Przeprowadzona sekcja zwłok potwierdziła m.in. liczne urazy śródczaszkowe i krwotok, które doprowadziły do zgonu pacjenta. "Biegli z zakresu medycyny sądowej orzekli, iż postępowanie ordynatora było niewłaściwe. Istniała konieczność dłuższej, nawet kilkunastogodzinnej, obserwacji pacjenta w szpitalu. Umożliwiłoby to postawienie właściwej diagnozy i dalsze leczenie chorego" - dodał Czerwiński.
Jednocześnie według biegłych, trudno ustalić jednoznacznie, kiedy pacjent doznał urazu głowy, czy podczas upadku na ulicy, czy kiedy spadł z łóżka w policyjnej izbie zatrzymań.
"Nie ustalono w sposób pewny istnienia związku przyczynowego między jego śmiercią a przerwaniem jego obserwacji w warunkach szpitalnych. Budzi wątpliwości - zdaniem biegłych - czy przerwanie obserwacji ewidentnie naraziło pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia" - wyjaśnił Czerwiński.
Lekarka nie przyznaje się do winy. Grozi jej kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku. (PAP)
ilp/ pz/ jra/