Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Lekarze z Zabrza przeszczepili serce 9-miesięcznej dziewczynce

0
Podziel się:

Lekarze ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w
Zabrzu przeszczepili serce dziewięciomiesięcznej dziewczynce. To
najmłodsza pacjentka w Polsce, u której przeprowadzono taką
operację. Cierpiała na kardiomiopatię - wrodzoną wadę serca.

Lekarze ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu przeszczepili serce dziewięciomiesięcznej dziewczynce. To najmłodsza pacjentka w Polsce, u której przeprowadzono taką operację. Cierpiała na kardiomiopatię - wrodzoną wadę serca.

Szczegóły przeprowadzonej niespełna tydzień temu transplantacji - pierwszej takiej u niemowlęcia - przedstawiono podczas piątkowej konferencji prasowej w zabrzańskim szpitalu. Lekarze podkreślali, że najtrudniejsze było znalezienie dawcy serca.

"Trzeba jasno powiedzieć, że był to zabieg ratujący życie jednej osoby, ale korzystający z organu osoby zmarłej. Aby operacja była możliwa, ktoś musi umrzeć, a jego rodzina zgodzić się na przeszczep" - tłumaczył kardiochirurg Roman Przybylski, który wraz z zespołem przeprowadził operację.

Jak mówił, głównie z powodu braku dawców przeszczepy serca u dzieci są niezwykle rzadkie. Ostatni przeprowadzono 10 lat temu u 2,5-rocznej dziewczynki. W zabrzańskim ośrodku na ok. 700 takich operacji dorosłych przypada 41 przeszczepów u dzieci (6 proc.). Troje pacjentów miało mniej niż 5 lat, dziesięcioro między 15 a 18 lat; większość to pacjenci między 5. a 15. rokiem życia.

Przybylski podkreślił, że wszystkie tego typu zabiegi u noworodków i niemowląt zaliczane są do trudnych. Nawet dobrze wyszkoleni lekarze podejmują się ich dopiero po kilku latach praktyki.

Operacja trwała sześć godzin. "Mimo ogromnej presji psychicznej i lęku, zabieg przebiegł bezproblemowo. Te sześć godzin to skala czasu, potrzebna do przeprowadzenia przeszczepu, uruchomienia serca i wyjazdu na oddział, by ekstubować pacjenta" - wyjaśnił lekarz.

Jak mówił, kluczowe decyzje trzeba podjąć jeszcze przed operacją. Chodzi przede wszystkim o ocenę, czy serce dawcy nadaje się dla biorcy. Dawca musi być w podobnym wieku; najlepiej, gdy jest nieco starszy. Gdyby jednak serce było zbyt duże, lekarz miałby techniczny problem z umieszczeniem go w klatce piersiowej pacjenta.

Dziewczynka, której przeszczepiono serce, cierpiała na wrodzoną kardiomiopatię gąbczastą. Kardiomiopatie to grupa chorób mięśnia sercowego, prowadzących do dysfunkcji serca i śmierci. Chorobę zdiagnozowano w piątym miesiącu życia dziecka, miesiąc później zakwalifikowano je do operacji.

"To było zakwalifikowanie bez żadnej pewności, czy kiedykolwiek dojdzie do tego zabiegu. Bo największy problem to znalezienie dziecięcego dawcy i zgoda jego rodziców. Bo nie ma tych dawców" - mówił Przybylski.

Podkreślił, że upublicznienie informacji o operacji nie służy temu, aby pochwalić się umiejętnościami i możliwościami lekarzy, ale uświadomieniu problemu, jakim jest brak dawców i liczba małych dzieci, oczekujących na podobne, ratujące życie zabiegi.

"To nie była operacja pionierska, ale pierwsza taka w Polsce, która daje szansę tym nieuleczalnie chorym dzieciom" - ocenił lekarz. Jak mówił, szanse przyjęcia przeszczepu i powrotu do normalnego życia są u małych dzieci większe niż dorosłych pacjentów.

Przeprowadzenie takiego przeszczepu, oprócz wyzwań medycznych, jest też dużą operacją logistyczną. Aby dotrzeć do Zabrza, karetka wioząca dziecko i jego mamę w cztery godziny przemierzyła prawie 500 km. Natomiast samolot z ekipą, która miała pobrać serce od dawcy, nie mógł początkowo wystartować, bo nad Śląskiem szalała burza. Po trzech godzinach lekarze zdecydowali się lecieć. Operacja zaczęła się przed 3. w nocy, skończyła rano.

Mama dziewczynki, pani Katarzyna, przez cały czas trwania zabiegu czekała na korytarzu. Jak mówiła, oczekiwanie na efekt operacji było dla niej najtrudniejsze.

"To jest nie do opisania, to trzeba przeżyć. Tylko ten, kto to przeżyje, wie, jak to jest. Wiedziałam, że czekam na nowe życie, ale to czekanie było strasznie długie. Nawet gdyby to trwało tylko godzinę - to najdłuższy czas, jaki w życiu przeżyłam" - powiedziała dziennikarzom mama małej pacjentki.

Jak mówiła, z udanej operacji cieszyła się chyba bardziej niż po narodzinach córeczki. "Narodziny to duża radość, ale teraz chyba jeszcze większa. To drugie życie, drugi dar" - powiedziała.

Pani Katarzyna dziękowała lekarzom i całemu personelowi zabrzańskiego szpitala oraz rodzinie dawcy serca. Jak mówiła, także organy jej i członków jej rodziny zamierza oddać do dyspozycji medycyny. "Trzeba mieć świadomość, że można jeszcze komuś pomóc. Dlatego moja córka żyje" - podkreśliła.

Dodała, że przez pierwsze cztery miesiące życia nic nie wskazywało na to, że jej córeczka ma wadę serca. Potem zaczęła m.in. pocić się i ulewać jedzenie. Pediatra zlecił prześwietlenie rentgenowskie. Dalsza diagnostyka odbyła się w ośrodkach w Zielonej Górze i Poznaniu. Operacja - w Zabrzu. (PAP)

mab/ wkr/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)