Eurodeputowany PiS Marcin Libicki uważa, że czwartkowa rezolucja Parlamentu Europejskiego wymieniającą Polskę wśród krajów, w których narasta nietolerancja, ze względu na małe poparcie jest "klęską jej autorów".
Za rezolucją głosowało 301 eurodeputowanych, przeciw 161, w tym większość Polaków, zaś 102 się wstrzymało. Obok Belgii, Francji i Niemiec wymieniono w niej Polskę jako kraj, w którym nastąpił "wzrost nietolerancji powodowanej rasizmem, ksenofobią, antysemityzmem i homofobią".
W rozmowie z PAP Libicki podkreślił, że "zwykle rezolucje potępiające kraje za łamanie praw człowieka są przyjmowane jednomyślnie". Jako przykład wymienił rezolucję dotyczącą sytuacji w Timorze Wschodnim.
Europarlamentarzysta PiS uważa, że lepiej byłoby, gdyby czwartkowej rezolucji nie było, "bo jest szkodliwa dla Polski i dla powagi Parlamentu Europejskiego".
Jego zdaniem zestawienie w rezolucji morderstwa na tle rasowym kolorowej kobiety z dzieckiem, do którego doszło w jednym z państw w niej wymienionych, z tym, że członek partii rządzącej w Polsce występuje przeciwko gejom, "jest żenujące". "To są sprawy nieporównywalnych kalibrów" - ocenił Libicki.
Autorzy rezolucji PE wspomnieli o "deklaracjach jednego z czołowych członków Ligi Polski Rodzin, nawołujących do przemocy wobec społeczności GLBT (ang. gay, lesbian, bisexual, transgender) w związku z marszem tolerancji i równości". (PAP)
lis/ tot/ jra/