Wyborcy nie lubią tych, którzy nie potrafią się dogadać; LiD (SLD+SdPl+UP+PD) "strzelił sobie w kolano" - tak wiceprzewodniczący Partii Demokratycznej Bogdan Lis skomentował decyzję Rady Krajowej Sojuszu o zakończeniu programowej współpracy z PD.
O tym, że formuła dotychczasowej współpracy z PD "uległa zakończeniu" poinformował w sobotę szef SLD Wojciech Olejniczak. Zadeklarował też, że dopuszcza współpracę polityczną z Partią Demokratyczną, ale nie programową. Jak argumentował, Demokraci m.in. rozpoczęli budowę programu gospodarczego, "który w wielu aspektach jest liberalny".
"Moim zadaniem Rada Krajowa SLD ogłaszając to w taki sposób, strzeliła sobie w kolano" - powiedział w sobotę Lis PAP.
"SLD wyobraża sobie, że jak nazwie się prawdziwą lewicą, to im to przysporzy wyborców, ale okaże się jaki będzie koniec" - wyjaśnił. Jak podkreślił Lis, wyborcy nie lubią tych, którzy nie potrafią się dogadywać i to jest postrzegane negatywnie.
Zdaniem Lisa, kiedy powstawała koalicja LiD, w SLD była grupa ludzi "bardzo niezadowolonych". Jak dodał, w konsekwencji "ci działacze", podjęli decyzję o zakończeniu programowej współpracy.
Zaznaczył, że "różnice między PD i SLD zawsze były". W jego opinii, nie należało ich ukrywać lecz uwypuklać, bo - jak ocenił - dawałoby to większe możliwości pozyskiwania wyborców.
Pytany o zamierzenia PD, odparł, że "nikt nie reaguje emocjonalnie", a jego partia jest "przed spotkaniami i decyzjami". Zapowiedział, że w niedzielę odbędzie się konferencja prasowa, na której będzie przedstawione "oficjalne stanowisko PD".
W opinii Lisa, widać, że "działania SLD są nieprzygotowane" i robione na "łapu capu". Jego zdaniem, świadczyć ma o tym fakt, że "informacja o sobotniej konferencji SLD najpierw poszła do mediów" i nikt z kierownictwa Sojuszu nie zadzwonił do przewodniczącego PD Janusza Onyszkiewicza. (PAP)
lug/ par/