Były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej ma zarzuty o niegospodarność w PZPN. Michał Listkiewicz we wrocławskiej Prokuraturze Apelacyjnej składa wyjaśnienia.
Jak mówi prokurator Jerzy Kasiura z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu, Listkiewicz nie przyznał się do stawianego zarzutu, a przesłuchanie ciągle trwa. Były prezes PZPN stawił się w prokuraturze ze swoim adwokatem. Kasiura dodał, że Listkiewicz wpłacił także część kaucji, a termin wpłacenia całości - 60 tysięcy złotych - został przedłużony.
Listkiewicz jest podejrzany o to, że będąc prezesem PZPN w 2000 roku polecił rozporządzenie należnymi Widzewowi Łódź środkami finansowymi. _ - Wskutek czego z rachunku bankowego PZPN, z pominięciem zajętych w postępowaniach egzekucyjnych rachunków bankowych Widzewa Łódź, przekazane zostało ponad 7 mln zł na rzecz niemieckiej firmy J.A.G. Sportmarketing GmbH - Jakuba G. _ - wyjaśnił wcześniej Kasiura.
Listkiewicz jest ósmą osobą, której postawiono zarzut w śledztwie dotyczącym niegospodarności w PZPN. Wcześniej zarzuty usłyszeli m.in. Zdzisław K., Eugeniusz K., czy członkowie Widzewa Łódź.
Jak mówił, pieniądze te zostały przekazane niemieckiej firmie, mimo iż stanowiły wierzytelność Widzewa i były zagrożone zajęciem w związku z prowadzonymi wobec tej spółki postępowaniami egzekucyjnymi. _ Takim działaniem Michał L. uszczuplił lub udaremnił zaspokojenie wielu wierzycieli _ - powiedział prokurator.
Były prezes PZPN zgodził się na podawanie jego pełnych danych osobowych. - _ Bardzo proszę wymieniać moje pełne nazwisko. Nie mam się czego wstydzić _ - powiedział w rozmowie z TVN24 po postawieniu zarzutu.
Listkiewicz po postawieniu zarzutów 19 listopada mówił, że jest niewinny i nie przyznaje się do zarzutu niegospodarności. _ Jestem niewinny i nie przyznaję się absolutnie do zarzutu, który został mi postawiony _ - podkreślił. Dodał, że jest przekonany, iż w dalszym postępowaniu to się jednoznacznie okaże. Listkiewiczowi grozi do ośmiu lat więzienia.