Około 200 osób uczestniczyło w niedzielę w Manifie w Krakowie. Demonstracja, która upamiętniała 100. rocznicę pierwszych obchodów Międzynarodowego Dnia Kobiet w Krakowie, odbyła się pod hasłem "Walka trwa".
Niedzielna manifestacja rozpoczęła się przed dawnym budynkiem ujeżdżalni przy ul. Rajskiej i przeszła przed Urząd Miasta Krakowa historyczną trasą pochodu z 1911 roku. Jej uczestnicy nieśli hasła "Zamiast rycerskości chcę prawdziwej równości", "Kobiety wkurzcie się !", "Żłobki i przedszkola to nie dobra wola" i "Dość już ochrony dla tych, co biją żony".
Podczas Manify przedstawiono kilkanaście postulatów skierowanych do władz miasta. Kobiety domagają się m.in. przyjęcia i realizacji Europejskiej Karty Równości Kobiet i Mężczyzn, powołania miejskiego pełnomocnika ds. równości kobiet i mężczyzn, zwiększenia dostępności żłobków i przedszkoli. Żądają też szkoleń w zakresie przeciwdziałania dyskryminacji, dotowania instytucji wspierających rodzicielstwo zamiast dotowania stadionów oraz sprawiedliwego i odpowiedzialnego podziału funduszy miasta z uwzględnieniem potrzeb obu płci.
Jak podkreśliła Agata Teutsch z Krakowskiego Komitetu Manifowego, pochód odbywa się w 100. rocznicę pierwszej demonstracji na rzecz równych praw kobiet i mężczyzn, która się odbyła w tym mieście w 1911 roku.
"Tegoroczna Manifa idzie z hasłem +Walka trwa+, ponieważ pomimo upływu 100 lat cały czas pozostają niezrealizowane postulaty związane z równością kobiet i mężczyzn, cały czas sprawy kobiet są traktowane marginalnie, a kwestie związane z równouprawnieniem są bagatelizowane" - mówiła.
Uczestnicząca w demonstracji eurodeputowana SLD Joanna Senyszyn powiedziała PAP, że równouprawnienie kobiet i mężczyzn ciągle jest na papierze w ustawach, konstytucji, międzynarodowych rezolucjach, ale nie ma go na co dzień. Argumentowała, że kobiety zarabiają 25 proc. mniej niż mężczyźni na tych samych posadach, zajmują gorsze stanowiska, trudniej im awansować, bardzo ciężko jest łączyć karierę zawodową z wychowaniem dzieci.
"Ciągle musimy udowadniać, że jesteśmy lepsze od mężczyzny aspirującego do tego samego stanowiska i dopóki tak będzie będziemy musiały walczyć o równość praw. Na szczęście rozumie to coraz więcej mężczyzn, którzy też są feministami i którzy chodzą w pochodach razem z nami" - dodała. (PAP)
rgr/ ala/