Zdaniem prof. Bohdana Maruszewskiego z Centrum Zdrowia Dziecka, gdyby minister zdrowia Zbigniew Religa dziś, pod wpływem presji politycznej i społecznej, przedstawił wraz z tzw. koszykiem świadczeń gwarantowanych, wycenę procedur medycznych, byłyby to ceny z sufitu.
Religa przedstawił w piątek projekt tzw. koszyka gwarantowanych świadczeń zdrowotnych, czyli procedur medycznych finansowanych przez państwo. Brak w nich cen za poszczególne usługi medyczne, co krytykuje m.in. Naczelna Izba Lekarska i Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy.
Według Maruszewskiego, proces realnego oszacowania kosztów jest bardzo trudny i długotrwały, "ale to jedyna droga". W tej chwili - mówił - w "koszyku" są opisane procedury medyczne i to, kto ma prawo jej wykonywać. "Mamy stworzone warunki do tego, by oszacować, ile naprawdę one kosztują" - powiedział profesor. Zaznaczył, że nie chodzi tu o to, ile szpitale otrzymują pieniędzy z budżetu państwa, ale ile rzeczywiście wydają na wykonanie poszczególnych usług medycznych.
Za ważną Maruszewski uznał zapowiedź wyceny pracy lekarza i pielęgniarki. Wyjaśnił, że w Polsce praca człowieka to ok. 10-15 proc. kosztu całej procedury; na Zachodzie - 80 proc.
Maruszewski, który pracował nad częścią "koszyka" dotyczącą kardiochirurgii, wyjaśnił, że nie ma tam procedur, które są "eksperymentem, nowinką" bądź nie są udokumentowane medycznie.
Wyjaśnił, że w przypadku wymiany zastawki serca, w "koszyku" podane są wszystkie rodzaje zastawek, ale to nie znaczy, że zostanie sfinansowana najnowocześniejsza z nich. Dodał, że jest ona jednocześnie najdroższa, ale nie wiadomo jeszcze, czy rzeczywiście najskuteczniejsza. (PAP)
bos/ itm/ mag/
