Propozycja, by w ustawie medialnej znalazła się dziennikarska klauzula sumienia, jest dość ryzykowna; zapisy w tej sprawie już istnieją w prawie prasowym; problem jest raczej w ich nierespektowaniu - oceniają medioznawcy w rozmowach z PAP.
Chodzi o apel wystosowany przez kilku znanych dziennikarzy do sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, by w ustawie medialnej znalazł się zapis, że nie można na dziennikarzy wywierać presji, by zmuszać ich do wyrażania poglądów niezgodnych z ich sumieniem lub przekazywania informacji sprzecznych z ich wiedzą o stanie faktycznym.
Zdaniem dr. Michała Zaremby z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, gdyby taki zapis znalazł się w ustawie medialnej, byłoby to "niewątpliwie ograniczenie praw wydawcy i pracodawcy". "Moim zdaniem byłoby to też danie dziennikarzowi zbyt szerokiej swobody do odmowy wykonania obowiązków" - ocenił.
Jak zaznaczył, zapisy w tej sprawie są już w prawie prasowym: to art. 10, ust. 1 i 2. Zaremba podkreślił, że ustawa ta mówi, iż dziennikarz ma przede wszystkim służyć "społeczeństwu i państwu zgodnie z etyką zawodową i zasadami współżycia społecznego". "Dopiero w drugim ustępie jest mowa, że w ramach stosunku pracy ma realizować linię redakcji, ustaloną w statucie bądź regulaminie" - podkreślił. Przyznał, że problemem jest brak realizowania tych przepisów.
Medioznawca prof. Maciej Mrozowski podkreślił, że polskie prawo prasowe jest pozostałością prawa socjalistycznego, i trzeba je napisać na nowo. "To były zasady ustrojowe, prasa miała służyć budowie socjalizmu" - mówił.
Jego zdaniem, instytucja klauzuli sumienia jest od dawna znana i silnie ugruntowana w zawodzie dziennikarza. "Jeśli w Polsce jest nierespektowana, to wynika to właśnie ze słabości naszego prawa prasowego" - mówił. "W tym sensie zgadzam się z autorami pomysłu, że prawo dziennikarzy powinno być jak najszybciej ugruntowane" - mówił. Przypomniał, że klauzulę sumienia mają lekarze, i pozwala im to np. na odmowę wykonania zabiegu aborcji. Dodał, że przepis powinien być uszczegółowiony i osadzony w całym systemie regulacji. "Tak, by dziennikarz miał z góry jasność co do linii programowej danego medium" - mówił.
"Nie może być tak, że po kilku latach od zatrudnienia dziennikarz gazety katolickiej stwierdzi, że jest ateistą, i uzna, że ma prawo odmówić wykonania swoich obowiązków" - tłumaczył.
Mrozowski ocenił, że klauzula sumienia nie powinna znaleźć się w ustawie medialnej, bo ograniczy się do dziennikarzy radiowych i telewizyjnych, prasowych, zostawi na zewnątrz".
Jeden z sygnatariuszy listu do Komisji Kultury, dziennikarz "Polityki" Jacek Żakowski, podkreślił w rozmowie z PAP, że dobrze się stało, iż propozycja wniosła problem do debaty publicznej. "Jeśli ktoś przywiązuje wagę do wolności i uważa, że najważniejsza jest godność człowieka, ma taki pogląd jak ja. Zrozumiałe jest, że inni mogą mieć inne zdanie" - ocenił, odnosząc się do wątpliwości wyrażonych przez medioznawców. "Można dążyć do tego, że media będą biuletynami właścicieli. Ale wtedy nie będzie już mowy o demokracji, ale o systemie korporacyjnym z faszystowskim rysem" - dodał.
"Naruszenie wolności sumienia powinno być ścigane z oskarżenia publicznego, tak jak naruszenie wolności wyznania. To fundament, bo znikają dziennikarze, a pojawiają się +pracownicy mediów+" - podkreślił.
Kwestie związane z sumieniem dziennikarzy i odmową wykonywania obowiązków, a także z prawami pracodawcy w tym zakresie są obecne w wielu krajach na świecie.
Według Michała Zaremby, np. w USA prawo chroni przede wszystkim pracodawcę. "Był przypadek, że dziennikarka zaangażowała się w działalność proaborcyjną, brała udział w pikietach. Wydawca gazety przesunął ją na stanowisko, gdzie nie mogła pisać tekstów, bo bał się, że czytelnicy utożsamią jej działalność z linią gazety. Dziennikarka, powołując się na prawo w sądzie argumentowała, że nie pisze na tematy związane z aborcją, ale sąd przyznał rację pracodawcy" - mówił Zaremba.
We francuskim kodeksie pracy zapis taki dotyczy sytuacji, gdy dziennikarz odchodzi z własnej inicjatywy ze swojej redakcji z powodu "znaczącej zmiany w charakterze lub orientacji dziennika lub periodyka", która "stawia go w sytuacji niosącej uszczerbek jego honorowi, reputacji czy, ogólnie, moralności". W takim wypadku dziennikarz ma prawo do uzyskania takiego samego odszkodowania, jakby był zwolniony przez pracodawcę.
Jeśli pracodawca nie zgadza się na wypłacenie odszkodowania, pracownik może zwrócić się o rozstrzygnięcie sporu do sądu pracy. Wtedy powinien przedstawić dowód, że wspomniane "znaczące zmiany" miały rzeczywiście miejsce.
Jak dowiedziała się PAP w biurze największego francuskiego związku zawodowego dziennikarzy SNJ, przypadki procesów o dziennikarską "klauzulę sumienia" są we Francji stosunkowo rzadkie. Ostatni znany SNJ wyrok sądu w podobnej sprawie pochodzi sprzed kilku lat.
Przyczyną rzadkiego stosowania tego przepisu, jest zdaniem francuskiego syndykatu, przede wszystkim jego nieprecyzyjność i możliwość jego rozmaitej interpretacji. Problem polega też na tym, jak udowodnić przed sądem "znaczące zmiany" w danej redakcji i na tym, jak obiektywnie ocenić osobiste szkody moralne pracownika, którymi motywuje on odejście z pracy.
Inną trudnością jest to, że zapis pochodzący jeszcze z 1935 roku, mówi tylko o "dziennikach czy periodykach", a nie wspomina w ogóle o mediach elektronicznych. Jak poinformowała PAP SNJ, w jednym ze swoich wyroków sąd orzekł, że przepis o "klauzuli sumienia" nie stosuje się w ogóle do agencji prasowych, gdyż w świetle prawa nie tworzą one "publikacji".
Pod propozycją dotyczącą klauzuli sumienia podpisali się poza Żakowskim, m.in. redaktor naczelny "Gazety Stołecznej" Seweryn Blumsztajn, redaktor naczelny miesięcznika "Press" Andrzej Skworz, prezes oddziału warszawskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Grzegorz Cydejko, medioznawca, profesor Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej Wiesław Godzic.(PAP)
ktt/ szl/ malk/ bk/