Po "superwtorku", czyli prawyborach w 24 amerykańskich stanach nadal nie wiadomo, kto będzie kandydatem Partii Demokratycznej na fotel prezydenta USA, ale widać już, że poparcie dla Baracka Obamy to nie tylko moda - uważa amerykanista prof. Krzysztof Michałek.
Jego zdaniem, republikanin John McCain miałby szanse na wygranie listopadowych wyborów prezydenckich w USA, ale tylko pod warunkiem, że jego kontrkandydatką będzie Hillary Clinton, a Obama nie będzie kandydatem na wiceprezydenta.
Według prof. Michałka, wyrównana walka o nominację Partii Demokratycznej będzie jeszcze się toczyć i długo nie będzie wiadomo, kto będzie jej zwycięzcą.
"Po superwtorku i Hillary Clinton i Barack Obama mogą mówić o sukcesie - Clinton uzyskała więcej głosów delegatów, Obama zwyciężył w większej liczbie stanów. To sprawia, że ten rezultat jest remisem i trudno określić ze wskazaniem na kogo" - powiedział w środę PAP prof. Michałek.
Podkreślił też, że dwójkę kandydatów dzieli na razie mała różnica już zdobytych głosów delegatów: od pierwszych prawyborów Clinton zdobyła 825 głosów, a Obama - 732. "To jest różnica niespełna 90 głosów, co - biorąc pod uwagę, że do uzyskania nominacji potrzebnych jest ponad 2 tys. - ta różnica jest wciąż stosunkowo niewielka i sytuacja może być płynna" - podkreślił.
Prof. Michałek zaznaczył też z jak różnych pozycji startowała dwójka kandydatów - w zeszłym roku, a nawet jeszcze w roku 2008 przed wyborami w Iowa i New Hampshire była zdecydowaną faworytką była Clinton. "Obama wyrównał szanse i w tej chwili jest równorzędnym kandydatem, który ma szanse rozstrzygnąć prawybory na swoją korzyść" - powiedział prof. Michałek.
Jak ocenił, że przed superwtorkiem można było mówić o "+obamomanii+, zachwycie, zauroczeniu Barakiem Obamą w pojedynczych stanach, albo w poszczególnych regionach kraju", jednak "po superwtorku widać, że to nie jest już tylko i wyłącznie kwestia mody i gwiazdorstwa Obamy, ale że jest to autentyczne przekonanie osób głosujących na niego".
"Ten wyścig będzie trwał i tak na prawdę do początku marca ta stawka może być niezwykle wyrównana, po 4 marca powinniśmy już nieco więcej wiedzieć o tym, która z tych osób uzyskuje przewagę" - powiedział prof. Michałek. (4 marca odbędą się prawybory w Teksasie, Ohio, Rhode Island i stanie Vermont; ostatnie prawybory są przewidziane na 3 czerwca).
Według prof. Michałka, może jednak okazać się, że poparcie dla obojga kandydatów do końca będzie się utrzymywać na podobnym poziomie. Wtedy ostateczne rozstrzygnięcie może przynieść dopiero sierpniowa konwencja Partii Demokratycznej.
Profesor zaznaczył, że takie walki do ostatniej chwili już się zdarzały: np. w 1960 roku Lyndon B. Johnsonz rezygnował z ubiegania się o nominację, dopiero kiedy John Kennedy zaproponował mu stanowisko wiceprezydenta, a w roku 1980 Edward Kennedy ścigający się z Jimmym Carterem zrezygnował z ubiegania się o nominację Partii Demokratycznej tuż przed konwencją.
Wśród ekspertów panuje opinia, że po superwtorku nominacja Johna McCaina w Partii Republikańskiej jest już praktycznie pewna. Czy jednak ma on szanse zamieszkać w Białym Domu?
Zdaniem prof. Michałka, McCain miałby szansę na wygraną, tylko gdyby jego kontrkandydatką byłą Hillary Clinton. Jak podkreślił, różnica wieku między tymi politykami nie jest uderzająca (Clinton ma 61, McCain 71 lat). Natomiast w przypadku 46-letniego Obamy, jest to już różnica pokoleniowa, która przekreśliłaby szanse tego republikanina.
A ponieważ ostatecznie do wyborów startują pary kandydatów (na prezydenta i wiceprezydenta), to - w ocenie prof. Michałka - McCain ma szanse, tylko jeśli Partia Demokratyczna wystawi parę, w której nie będzie Obamy.
Choć zdaniem prof. Michałka, nie można jeszcze typować zwycięzcy listopadowych wyborów, to on sam opowiedziałby się właśnie za Barackiem Obamą. Jak ocenił, wybór Obamy daje bowiem "szanse na przezwyciężenie co najmniej kilku bolączek polityki amerykańskiej".
Zaznaczył, że Obama jako prezydent USA przyczyniłby się do znacznego spadku antyamerykanizmu, który ciągle rośnie w krajach biednych - afrykańskich, azjatyckich.
Ponadto, jak powiedział, Obama i jego kandydatura ma szansę przezwyciężyć klincz związany z kilkunastoletnią "wojną kultur" między Demokratami a Republikanami. Zdaniem eksperta, zwycięstwo Hillary Clinton oznaczałoby automatyczny powrót do sytuacji z połowy lat 90-tych, kiedy Republikanie starali się wyłowić haki na Clintonów.(PAP)
ann/ par/ mhr/