Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Możliwa ugoda w głośnym procesie ws. filmu o korporacji Amway

0
Podziel się:

Możliwe jest zawarcie ugody w procesie cywilnym w sprawie głośnego filmu o
korporacji Amway. We wtorek stołeczny sąd odroczył o trzy tygodnie sprawę wytoczoną TVP i
producentowi filmu przez Amway. Do tego czasu strony mogą ustalić szczegóły ewentualnej ugody.

Możliwe jest zawarcie ugody w procesie cywilnym w sprawie głośnego filmu o korporacji Amway. We wtorek stołeczny sąd odroczył o trzy tygodnie sprawę wytoczoną TVP i producentowi filmu przez Amway. Do tego czasu strony mogą ustalić szczegóły ewentualnej ugody.

Proces dotyczy filmu Henryka Dederki pt. "Witajcie w życiu", prezentującego techniki oddziaływania na ludzi stosowane w tej amerykańskiej korporacji prowadzącej sprzedaż bezpośrednią. Sprawa toczy się już 15 lat - od 1997 r.

Zaproponowana we wtorek przez pełnomocnika korporacji mec. Stefana Jaworskiego propozycja ugody miałaby m.in. polegać na usunięciu z filmu - nieprawdziwych według strony powodowej - danych dotyczących dochodów Amway oraz ich podziału pomiędzy dystrybutorów.

Reprezentująca TVP mec. Jadwiga Żułnowska w związku z przedstawioną propozycją poprosiła sąd o dwutygodniowy termin na odniesienie się do ewentualności zawarcia ugody. Jak dodała, konieczne jest, aby projekt ugody został jej przedstawiony przez stronę przeciwną na piśmie. Także reprezentant producenta filmu poprosił o czas na rozważenie propozycji; wskazywał, że musi się m.in. skonsultować z autorem filmu.

W związku z wnioskami pozwanych sąd wyznaczył termin kolejnej rozprawy na 27 września. Proces prawdopodobnie wtedy się zakończy - jeśli nie zostanie zawarta ugoda, sąd wyznaczy datę ogłoszenia wyroku.

W 56-minutowym filmie, zamówionym przez TVP, a wyprodukowanym przez spółkę Contra Studio, kilku dystrybutorów Amway przedstawiało ideologię firmy, metody werbowania współpracowników i fragmenty szkoleń. Sceny z ich udziałem połączono z inscenizacjami przy udziale aktorów.

Jeszcze przed emisją film został zaskarżony przez korporację i kilku jej dystrybutorów. TVP i producentowi zarzucili oni "narażenie na utratę społecznego zaufania potrzebnego do prowadzenia działalności". Twierdzili, że film, stosując manipulację, prezentuje negatywny obraz korporacji jako nastawionej tylko na sukces materialny oraz podaje o niej nieprawdziwe dane.

Już na początku jednej ze spraw sąd w drodze tzw. zabezpieczenia powództwa zakazał emisji filmu w TVP. Spotkało się to z krytyką w mediach; pojawiły się głosy o powrocie cenzury (w 2010 r. Trybunał Konstytucyjny uznał, że sądowy zakaz publikacji nie narusza konstytucji, ale powinny być określone ramy czasowe, w jakich ma on obowiązywać). "Witajcie w życiu" pojawił się jednak w obiegu nieoficjalnym, sprzedawany był m.in. na bazarach; jest też dostępny w internecie. Nagradzano go także na festiwalach, gdzie odbywały się pokazy zamknięte.

W 2004 r. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew Amway, uznając, że film jedynie krytycznie ocenia "dążenie do sukcesu za wszelką cenę". W 2005 r. Sąd Apelacyjny uznał apelację Amway i zmienił wyrok SO, uznając, że film wytwarza negatywny obraz korporacji. Według SA autora filmu dokumentalnego, tak samo jak i dziennikarza, obowiązuje szczególna staranność przy zdobywaniu materiałów, jak i rzetelna ich prezentacja. SA zakazał TVP emisji filmu, a producentowi nakazał przeprosiny w mediach i wpłatę 10 tys. zł na cel dobroczynny (Amway chciał 50 tys.).

W 2006 r. SN nakazał ponowny proces, uznając kasacje pozwanych od wyroku SA. SN uznał, że skoro film jest w części dokumentalny, a w części - inscenizowany, to nie można go oceniać tak jak materiału dziennikarskiego. Według SN w sprawie musi się wypowiedzieć biegły od "dokumentów fabularyzowanych".

W ponownym procesie biegły uznał, że w reportażu można się posłużyć inscenizacją; Amway podkreśla jednak, że inscenizacją była większość filmu. W drodze pomocy prawnej w USA przesłuchano też członka władz Amway odpowiedzialnego za kontakty z polskim oddziałem korporacji. Zeznał on, że nie są prawdziwe tezy filmu, by większość zysków zgarniała wąska grupa dystrybutorów.

Sam Dederko zeznał, że był to film dokumentalny o przemianach świadomości społecznej. Dodał, że sceny inscenizowane odtwarzają prawdziwe sytuacje. "Film opowiadał o technikach psychologicznych, które niszczą ludzką autonomię; powodują, że wielu dystrybutorów po zakończeniu pracy trafia pod opiekę psychologiczną" - mówił Dederko, będący z wykształcenia psychologiem. (PAP)

mja/ bno/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)