Inspektorzy nadzoru górniczego skontrolują gospodarkę materiałami wybuchowymi w dwóch kolejnych kopalniach, gdzie - jako pracownik firmy usługowej - pracował sprawca niedzielnej eksplozji w mieszkaniu w Katowicach.
W wybuchu, spowodowanym przez górnika zatrudnionego w firmie współpracującej z kopalniami, zginął sprawca i jego była żona, a ich syn został ranny. Mężczyzna zdetonował ładunek wybuchowy, używany do robót strzałowych w górnictwie.
We wtorek inspektorzy Okręgowego Urzędu Górniczego w Gliwicach rozpoczęli sprawdzanie prawidłowości przy zabezpieczaniu i wykorzystywaniu materiałów wybuchowych w kopalni "Knurów", gdzie ostatnio pracowała firma zatrudniająca mężczyznę.
"Po sprawdzeniu wszystkich danych okazało się, że pracownik ten wraz z firmą, w której był zatrudniony, świadczył także usługi w kopalniach +Bielszowice+ i +Pokój+ w Rudzie Śląskiej. W najbliższych dniach zostaną tam przeprowadzone kontrole podobne do tej w kopalni +Knurów+" - powiedziała PAP rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) w Katowicach, Edyta Tomaszewska.
W trakcie kontroli inspektorzy sprawdzają m.in. prawidłowość zabezpieczenia i wykorzystania środków strzałowych oraz materiałów wybuchowych, a także badają związaną z tym dokumentację. M.in. analizują zapisy w tzw. dzienniku strzałowym, gdzie notowane są wszystkie działania związane z użyciem materiałów wybuchowych.
Materiały takie są w kopalniach szczegółowo ewidencjonowane, a ich wynoszenie z zakładu jest zakazane. W doniesieniach policyjnych co jakiś czas pojawiają się jednak informacje o kopalnianych materiałach wybuchowych, które trafiły np. w ręce przestępców lub desperatów.
Informację o ustaleniach kontroli nadzór górniczy zamierza przekazać dopiero po podsumowaniu ustaleń inspektorów ze wszystkich trzech kopalń.
Do eksplozji doszło w wielkanocną niedzielę wczesnym popołudniem w czteropiętrowym budynku w Katowicach Bogucicach, zginął 51-latek i jego 45-letnia żona. Ich 21-letni syn, którego odwiedzała kobieta, uniknął śmierci, bo w chwili wybuchu był w innym pokoju. Jest w szpitalu.
Policyjne śledztwo wykazało, że mężczyzna sam zdetonował materiał wybuchowy. Doszło do tego podczas sprzeczki byłych małżonków. Na krótko przed tragedią kobieta zadzwoniła na policję z prośbą o interwencję. Gdy policjanci wchodzili do budynku, usłyszeli wybuch. Jego sprawca był emerytowanym górnikiem strzałowym, ostatnio zatrudnionym w prywatnej firmie drżącej chodniki w kopalniach.
Kilkudziesięciu mieszkańców bloku mogło wrócić do swoich mieszkań dopiero w niedzielę wieczorem, po zakończeniu czynności śledczych i dokładnym sprawdzeniu pirotechnicznym budynku. Sprawdzono także samochód sprawcy wybuchu i jego szafkę ubraniową w miejscu pracy. Nie znaleziono materiałów wybuchowych. (PAP)
mab/ bno/ mow/