*Tomasz Nałęcz, b. szef sejmowej komisji śledczej ds. afery Lwa Rywina, ma być ponownie sądzony za domniemane pomówienie b. prezesa TVP Roberta Kwiatkowskiego na tle afery Rywina - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie. *
Uwzględnił on we wtorek apelację Kwiatkowskiego i uchylił uniewinniający Nałęcza wyrok Sądu Rejonowego dla miasta st. Warszawy ze stycznia tego roku. Teraz SR ponownie będzie rozpatrywał prywatny akt oskarżenia b. prezesa TVP wobec Nałęcza.
Za pomówienie w mediach w celu poniżenia w opinii publicznej lub narażenia na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska artykuł 212 kodeksu karnego przewiduje grzywnę, karę ograniczenia wolności lub do 2 lat więzienia.
Kwiatkowski zarzucił Nałęczowi, że w wywiadzie prasowym w 2003 r. mówił m.in., że brał on udział w pracach legislacyjnych, którymi "w ogóle nie powinien się zajmować", działał za kulisami afery Rywina "w sferze szarości i nieformalności", "ingerował w kwestie politycznej własności mediów", przeprowadzał pozorne reorganizacje w TVP, "służące tuszowaniu afery Rywina" i szykanował ówczesną dziennikarkę "Wiadomości" Jolantę Pieńkowską. Nałęcz dodawał, że Kwiatkowski "posługiwał się czysto peerelowską metodą szykanowania ludzi"; że "uczestniczył w grupie związanej z aferą Rywina", i że zachowuje się jak "peerelowski prezes Radiokomitetu".
Przed SR Kwiatkowski żądał wobec Nałęcza "stosownej kary" oraz 5 tys. zł nawiązki na PCK. Nałęcz, który wnosił o uniewinnienie, mówił, że proces to "szykana za jego pracę w komisji śledczej".
W styczniu SR uznał, że Nałęcz nie działał bezprawnie, bo miał prawo wypowiadać się o sprawie badanej przez komisję śledczą. Według SR, Nałęcz działał w granicach obowiązków służbowych jako szef komisji i dlatego trzeba go było uniewinnić. Ponadto - według sądu - przedstawiał on nie fakty, ale oceny, które nie poddają się weryfikacji. Sąd przypomniał, że osoby pełniące funkcje publiczne muszą akceptować ryzyko wystawiania się na drastyczne nawet oceny swych działań.
Kwiatkowski złożył apelację. SO podzielił jej zarzuty, że pisemne uzasadnienie SR nie spełnia wymogów, gdyż nie zawiera argumentów przemawiających za przyjęciem, że oskarżony nie popełnił przestępstwa. SO podkreślił, że podstawą takiego ustalenia nie może być sam fakt sprawowania przez oskarżonego mandatu posła. SR przypomniał, że nie popełnia przestępstwa z art. 212 ten, kto podnosi "prawdziwy zarzut służący obronie społecznie uzasadnionego interesu". Według SO, w ponownym procesie SR musi zatem ustalić, czy zarzuty Nałęcza są prawdziwe lub czy służyły takiemu interesowi.
Kwiatkowski był usatysfakcjonowany orzeczeniem SO. "Gdyby wyrok sądu rejonowego utrzymał się, oznaczałoby to, że świadomie rzucone przez posła oszczerstwo ma rację bytu w życiu publicznym" - powiedział PAP. Nałęcz nie stawił się na ogłoszenie wyroku.(PAP)
sta/ pz/ woj/