Były prezes Polskiego Monopolu Loteryjnego Ryszard Naleszkiewicz ocenił przed hazardową komisją śledczą, że nie jest możliwa likwidacja prawna tzw. jednorękich bandytów; możliwe byłoby natomiast "wypchnięcie ich" przez konkurencyjne wideoloterie.
Wideoloterie podobne są do gier na tzw. jednorękich bandytach, z tym, że dzięki połączeniu urządzeń w sieć dają one możliwość wygrania skumulowanej sumy, znacznie wyższej niż na zwykłym automacie o niskich wygranych. Monopol na ich prowadzenie miał Totalizator Sportowy, jednak duże obciążenie podatkowe (45 proc.) sprawiło, że gra ta nigdy nie została uruchomiona; jednak temat takiej zmiany przepisów, która umożliwiłaby prowadzenie wideoloterii powracał przy kolejnych projektach nowelizacji ustawy hazardowej - za takim rozwiązaniem opowiadał się TS. Obecnie - zgodnie z nowymi przepisami - nie ma już prawnej możliwości prowadzenia wideoloterii. Stopniowo likwidowane mają być również gry na automatach o niskich wygranych.
Naleszkiewicz mówił podczas piątkowego przesłuchania, że możliwości kontroli wideoloterii są nieporównywalnie większe niż gier na automatach o niskich wygranych. Jak podkreślał, na tzw. jednorękich bandytach można oszukiwać nawet obecnie. "Oszukiwać nie wolno tylko wtedy, jeżeli jest kontrola nastawiona na zwalczanie oszustwa; kontrolujący wie czego szukać" - zaznaczył.
Naleszkiewicz tłumaczył, że w przypadku wideoloterii jest to trudniejsze, bo system raz na sześć godzin przesyła informacje do serwera, który - gdy w danym aparacie dzieje się coś niewłaściwego - sygnalizuje to. Wówczas - kontynuował - jeżeli dochodzi np. do kumulacji, która przekracza regulamin gier o więcej niż 20 proc., system może wyłączyć maszynę, nie informując o tym w ogóle operatora.
"Wyłączenie automatu w restauracji, dla właściciela wiąże się z nieprzyjemnościami, bo po jakimś czasie ta wideoloteria +robi mu klientów+" - mówił były prezes PML.
Ocenił przy tym, że nie da się zakazać gier na automatach o niskich wygranych, bo nawet jeśli - tak jak stało się to obecnie - wprowadzi się odpowiednie przepisy prawne zakazujące gry na tzw. jednorękich bandytach, automaty znajdą się w szarej strefie. "Nie da się zakazać - trzeba wypchnąć przez konkurencję (wideoloterie)" - powiedział Naleszkiewicz.
Według niego, wszędzie, gdzie pojawiły się wideoloterie biznes jednorękich bandytów stawał się nieopłacalny. "To jest jedyna metoda do wypchnięcia z rynku jednorękich bandytów" - dodał.
Zdaniem Naleszkiewicza "wideoloteriom w Polsce ktoś przyprawia gębę". "Ten proces trwa od chwili, gdy w 2001 r. w pierwszym praprojekcie zmiany ustawy o grach losowych pojawiła się nazwa wideoloteria. "Doskonale wiedzą niektórzy co powoduje pojawienie się państwowych wideoloterii w stosunku do prywatnych jednorękich bandytów: one znikają, także z legalnych kasyn, są nieatrakcyjne" - powiedział. Przyznał, że dlatego właśnie był za obniżeniem podatku od wideoloterii.
Naleszkiewicz zeznał też, że dwukrotnie wysyłał listy do premiera Leszka Millera w październiku 2002 i grudniu 2003 ws. nowelizacji ustawy hazardowej.
W 2002 roku pisał w liście do Kancelarii Premiera, że prace nad nowelizacją ustawy o grach losowych przebiegają w bardzo "specyficznym" trybie, "przy okazji" wprowadzono w niej legalizację szarej strefy (nowelizacja wprowadziła do ustawy automaty o niskich wygranych), a "w trakcie prac parlamentarnych +cudownie+ zmniejszono czterokrotnie ryczałt podatkowy dla niej z 200 do 50 euro za automat" do gry.
Naleszkiewicz twierdził, że nowelizacja groziła "realnym uszczupleniem dochodów Skarbu Państwa", a także legalizowała "na dziwnych warunkach prywatny czarny biznes hazardowy". Podkreślał, że nowe rozwiązania "postawią w bardzo trudnej sytuacji finansowo-inwestycyjnej państwowe spółki tej branży - Totalizator Sportowy i Polski Monopol Loteryjny".
W piątek zeznał, że wydawało mu się, że mówi "prawdy oczywiste dla każdego", że projekt ustawy zamiast przedstawicieli prywatnego sektora branży hazardowej, powinien popierać monopolistę państwowego.
Odnosząc się do nowej ustawy hazardowej z 2009 r., powiedział, że decyzja o prohibicji w stosunku do wideoloterii i jednorękich bandytów jest "olbrzymim zwycięstwem jednorękich bandytów". "To jest ich historyczne zwycięstwo. Oni nawet o nim nie marzyli. Zakazano wideoloterii, a z resztą sobie poradzą" - ocenił Naleszkiewicz.
Opowiadał też o sprawie rzekomej łapówki dla byłego szefa klubu parlamentarnego SLD Jerzego Jaskierni. Według niego, informacje, jakoby w 2003 roku polityk ten przyjął 10 mln dolarów to "bzdura" rozpuszczana przez osoby chcące zablokować prace nad nowelizacją ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych.
Jego zdaniem to właśnie od Jaskierni mógłby uzyskać wówczas pomoc w walce przeciwko nadmiernemu rozbudowywaniu się prywatnego rynku hazardowego. "Bardzo czujnie zostało to przerwane wybuchem afery - +10 mln dolarów dla pana Jaskierni+" - oświadczył Naleszkiewicz. Nie chciał odpowiedzieć na pytanie kto miał za tym stać, bo - jak tłumaczył - nie ma żadnych dowodów na czyjąś winę.
Naleszkiewicz pytany o likwidację spółki, której był prezesem powiedział, że z wnioskiem o upadłość PML wystąpił minister skarbu w rządzie PiS Wojciech Jasiński. "Sąd wydał wyrok ze zdziwieniem. Jak może właściciel zgłaszać upadłość spółki, która nie ma żadnych długów, płaci regularnie podatki i generuje zysk. Oczywiście oddalił te roszczenia" - powiedział.
W maju 2006 roku resort skarbu złożył wniosek o ogłoszenie upadłości Polskiego Monopolu Loteryjnego do Sądu Rejonowego w Warszawie z informacją, że "sytuacja ekonomiczno finansowa spółki (...) od kilku lat sukcesywnie ulegała pogorszeniu". Sąd oddalił jednak ten wniosek. Naleszkiewcz dodał, że wniosek o upadłość naruszał umowę spółki z grecką firmą Intralot (partnerem biznesowym PML). Zeznał też, że w 2003 roku zyski PML przekroczyły 700 tys. złotych.
Walne zgromadzenie wspólników PML podjęło jednak decyzję o likwidacji spółki.
Poseł PO Sławomir Neumann pytał Naleszkiewicza, czy decyzja o likwidacji PML mogła mieć związek z tym, że TS chciał "zawłaszczyć" rynek wideloterii. Ten odpowiedział, że otrzymał informację od wiceministra skarbu Józefa Woźniakowskiego, że to decyzja polityczna i nie będzie konkurencji wśród spółek skarbu państwa zajmujących się hazardem.
Naleszkiewicz opowiadał też o tym, w których regionach świata hazard ma więcej sympatyków i jaki wpływ ma na to temperament narodów. "Trzeba mieć azjatycki, południowy, grecki, włoski, hiszpański, latynoski, japoński charakter. Mentalnie ludzie z zimnych stref są mniej podatni na nałogi hazardowe" - powiedział. (PAP)
stk/ luo/ pat/ mok/ jra/