Premier Luksemburga Jean-Claude Juncker uważa, że w ramach Unii Europejskiej powstanie w przyszłości tworząca "europejski trzon" grupa krajów, które będą ze sobą ściśle współpracowały w dziedzinie polityki podatkowej, wewnętrznej i zagranicznej.
"Za 20 lat UE będzie liczyła od 27 do 33 członków. Ta grupa państw dojdzie kiedyś do wniosku, że nie jest w stanie budować wspólnej przyszłości we wszystkich dziedzinach. Wtedy uformuje się europejski trzon, którego skład nie będzie identyczny, lecz prawie zbieżny ze strefą euro" - powiedział Juncker w wywiadzie opublikowanym w czwartek na łamach dziennika "Die Welt".
Obok tej ściśle zintegrowanej grupy będą istniały pozostałe kraje UE, które nie zdecydują się na pogłębioną integrację - wyjaśnił polityk. "Nie chcę powstania takiego europejskiego trzonu. Ale on powstanie jako jedyne wyjście z powszechnej sytuacji bez wyjścia, która uniemożliwia porozumienie się co do wspólnych celów" - powiedział Juncker.
Obecny kryzys Unii polega - jego zdaniem na tym, że jedna cześć europejskiego społeczeństwa uważa, iż mamy za mało Europy, a druga, że integracja poszła o wiele za daleko. Politykom nie udaje się wypracować stanowiska godzącego te dwa podejścia - tłumaczy premier Luksemburga.
Juncker spodziewa się uchwalenia konstytucji UE najwcześniej w 2009 r. Jego zdaniem, gdy w pierwszej połowie 2007 r. obejmą przewodnictwo w UE, Niemcy nie dokonają żadnych "epokowych postępów" w tej dziedzinie. Wezwał Francję i Holandię - kraje, które odrzuciły konstytucję, do większej aktywności i przedstawienia propozycji. Dodał, że może sobie wyobrazić Unię bez Wielkiej Brytanii, jeżeli Brytyjczycy odrzucą konstytucję.
Zdaniem Junckera, do Unii powinny być przyjmowane w przyszłości tylko takie kraje, które gotowe są do uczestniczenia w procesie politycznego pogłębienia wspólnoty. "Nie wystarczy chcieć rozwiniętej strefy wolnego handlu" - zastrzegł.
Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ zab/ ls/