To niezwykłe - powtarzał podczas wtorkowej konferencji prasowej w Częstochowie amerykański wirtuoz skrzypiec Joshua Bell. Jego koncert w tym mieście będzie niezwykły, bo - jak mówił - niezwykły jest instrument, na którym gra i niezwykła więź łączy go z Bronisławem Hubermanem, do którego należały skrzypce.
"Przyjazd tutaj to dla mnie połączenie wielu elementów w jedną całość. Bronisław Huberman był moim idolem, od kiedy byłem małym dzieckiem. Mój nauczyciel miał zdjęcie Hubermana, więc on spoglądał na mnie z góry, gdy brałem lekcje" - mówił Bell.
Jego wtorkowy koncert zakończy trwający od tygodnia w Częstochowie festiwal wiolinistyczny im. Bronisława Hubermana - pochodzącego z Częstochowy wybitnego skrzypka, twórcy m.in. filharmonii izraelskiej. Bell gra legendarnych, niezwykle cennych skrzypcach Stradivariusa z początków XVIII wieku, które należały do Hubermana.
"Mój mieszkający w Izraelu dziadek również był pełen uznania dla Hubermana, ale z całą pewnością nigdy sobie nie wyobrażał, że ja, jego wnuk, będę w posiadaniu tego niezwykłego instrumentu. Także dlatego móc wystąpić w Częstochowie to dla mnie wydarzenie niezwykłe" - powiedział Bell, wyliczając elementy "układanki", składające się na niezwykłość jego przyjazdu do Częstochowy.
Skrzypce o nazwie Gibson ex Huberman, na których zagra Bell, pochodzą z najlepszego, "złotego" okresu Stradivariego i należą do najdroższych instrumentów tej klasy. Zostały wykonane w 1713 r.; Huberman otrzymał je od swojego protektora, hrabiego Zamoyskiego.
Instrument ten został dwukrotnie skradziony. Pierwszy raz w 1919 r., drugi raz 20 lat później, gdy skrzypce zniknęły z garderoby Hubermana w Carnegie Hall. Dopiero w 1985 r. pewien nowojorski skrzypek na łożu śmierci przyznał się do kradzieży i zwrócił instrument. Bell kupił go w Londynie. To jego trzeci Stradivarius.
"Nie szukałem specjalnie tych skrzypiec, natrafiłem na nie przypadkiem w sklepie w Londynie, przed koncertem w Royal Albert Hall. Zakochałem się w nich i zapragnąłem jeszcze tego wieczoru zagrać właśnie na nich. To było zakochanie, impuls" - powiedział skrzypek.
"Gdy osiem lat temu kupiłem te skrzypce, poczułem niezwykłą więź, łączącą mnie z Hubermanem. Połączył nas ten instrument" - dodał.
Według nieoficjalnych szacunków, instrument jest wart kilka milionów dolarów. Nie wiadomo, ile Bell za nie zapłacił. Choć skrzypce są tak cenne, dla artysty nie jest problemem, by trzymał je w rękach czy nawet zagrał na nich kto inny. "To kwestia zaufania. Jak z małym dzieckiem, które nie każdemu dajemy na ręce" - tłumaczył. Pierwszy z polskich koncertów Bella odbędzie się we wtorek wieczorem w Filharmonii Częstochowskiej. Skrzypkowi towarzyszyć będzie Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Częstochowskiej pod dyrekcją Jerzego Salwarowskiego.
W programie znajdzie się m.in. Koncert skrzypcowy D-dur op.77 Johannesa Brahmsa - ten sam utwór, który trzynastoletni Huberman wykonał w obecności kompozytora, wzbudzając jego zachwyt. Bell cieszy się, że - co zauważył m.in. w Częstochowie - postać i twórczość Hubermana jest w Polsce równie doceniana, jak poza nią.
Szef artystyczny częstochowskiej filharmonii, Jerzy Salwarowski, chwalił współpracę z Bellem, zapewniając, że orkiestra stara się sięgnąć jego poziomu. Jak mówił dyrygent, Bell z wyprzedzeniem, "mową ciała i mową muzyki" sygnalizuje prowadzącemu orkiestrę, czego może się spodziewać za chwilę. To sprawia, że skrzypek i orkiestra znakomicie ze sobą współpracują.
Także Bell chwalił orkiestrę i polską gościnność. "Przyjazd tutaj to dla mnie niezwykłe przeżycie i wydarzenie" - podkreślał. Artysta przyklasnął propozycji filharmonii, by próbie generalnej przysłuchiwali się uczniowie szkół artystycznych z Częstochowy.
Filharmonia Częstochowska, gdzie odbędzie się wtorkowy koncert, znajduje się na miejscu spalonej przez hitlerowców synagogi. Mecenasem koncertu jest pochodzący z Częstochowy nowojorski biznesmen i filantrop Zygmunt Rolat. Dwa lata temu, podczas poprzedniego festiwalu im. Hubermana, Rolat obiecał, że dołoży starań, by Bell zagrał w Częstochowie na skrzypcach Hubermana.
"Zygmunt Rolat to wielki filantgrop, humanista; człowiek, który doskonale rozumie, że sztuka potrzebuje wsparcia" - mówiła szefowa Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena, Elżbieta Penderecka, która uczestniczyła w organizacji polskich koncertów Bella. Wyraziła nadzieję, że po występach w Częstochowie i Warszawie pojawią się propozycje dalszych koncertów w Polsce.
Drugi polski koncert Joshuy Bella - zatytułowany "Muzyka dla dobrego świata" - odbędzie się w środę w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Cały dochód z niego przeznaczony zostanie na wsparcie budowy wystawy głównej Muzeum Historii Żydów Polskich. W Warszawie Bell zagra Koncert skrzypcowy D-dur op.77 i Symfonię nr 1 c-moll op.68 Brahmsa. Będzie mu towarzyszyć Orkiestra Teatru Wielkiego-Opery Narodowej pod batutą Gabriela Chmury.
Joshua Bell, urodzony w 1967 r. w Bloomington w stanie Indiana, jest uznawany za jednego z najwybitniejszych współczesnych skrzypków. Jest ważną postacią na scenie muzyki klasycznej, jednocześnie nagrywa ścieżki dźwiękowe do kasowych produkcji filmowych. Wykonał partie solowe skrzypiec w filmie "Purpurowe skrzypce", który został nagrodzony Oscarem za muzykę w 2000 r.
Pytany o swoje wykonania muzyki popularnej czy filmowej, Bell odpowiedział, że nie dzieli muzyki na klasyczną i popularną, a jedynie dobrą i złą. Jak mówił, po utwory popularne sięga równie chętnie, jak klasyczne.
Artysta zdradził też, że nie dba specjalnie o swoje "mistrzowskie" ręce - gra w koszykówkę, jeździ na nartach, prowadzi normalne życie. "No, może nie rzucam nożami" - żartował. (PAP)
mab/ abe/