Sześć osób trafiło do izby wytrzeźwień po nocnej manifestacji przed Pałacem Prezydenckim. Policja ocenia, że było spokojnie; nie doszło do poważniejszych incydentów.
W sumie przed Pałacem zebrało się kilka tysięcy osób. Wśród nich byli zarówno ci, którzy domagali się przeniesienia krzyża ustawionego po katastrofie smoleńskiej, jak i zwolennicy jego pozostawienia. Demonstrację zabezpieczało kilkuset policjantów.
"Biorąc pod uwagę liczbę osób, który przyszły pod Pałac Prezydencki, można powiedzieć, że było spokojnie. Nie doszło do żadnych poważniejszych incydentów. Sześć osób trafiło do izby wytrzeźwień" - powiedział we wtorek PAP rzecznik komendanta stołecznego policji Maciej Karczyński.
Jak wyjaśnił, jedna z tych osób miała grozić dziennikarzowi, kolejne dwie miały znieważyć funkcjonariusza - policjanta i strażnika miejskiego. Wśród zatrzymanych jest też mężczyzna, który odpowie za niszczenie mienia i osoba, która zakłócała przebieg manifestacji.
"Gdy wytrzeźwieją, będą wyjaśniane okoliczności tych incydentów" - dodał Karczyński.
Tłum, który zebrał się w poniedziałek przed Pałacem Prezydenckim, zaczął gęstnieć ok. godz. 22. Przychodzili ci, którzy umówili się przez internet, by zaprotestować przeciw krzyżowi pod pałacem i zwolennicy pozostawienia go w tym miejscu. W tłumie domagającym się przeniesienia krzyża stała grupa z transparentem wzywającym: "Zostawicie krzyż w spokoju. Politycy zamiast skłócać Polaków spełnijcie obietnice wyborcze!".
Przeciwnicy obecności krzyża do transparentu "Zburzyć pałac prezydencki - zasłania krzyż" przyczepili balony; puszczali bańki mydlane i przerzucali nadmuchiwaną piłkę. Niektórzy przyszli w maskach, kolorowych perukach czy z figurką mistrza Yoda z "Gwiezdnych Wojen". Inni trzymali arkusze papieru z hasłami: "Uwolnić Paris Hilton" lub "Jestem chłopakiem Jarka".
Skandowali: "Tu jest Polska", "Do kościoła", "Przenieść pałac", "Mohairy do domu", "Gdzie jest Jarek". Transparenty głosiły: "Wykorzystanie krzyża do walki politycznej to dzieło szatana! Jarosławie Kaczyński opamiętaj się!", "Żydokomuna pozdrawia", "Krzyż do kościoła, Polska to kraj świecki, szanujmy konstytucję", "Precz z krzyżami, na stos z mocherami (pisownia oryginalna - PAP)", "Chcemy koło zamiast krzyża", "Precz krzyżacy" i "Grunwald pamiętamy". Nad głowami manifestantów można było dostrzec ukrzyżowanego pluszowego misia.
Bliżej krzyża zebrali się zwolennicy pozostawienia go w tym miejscu. "Jestem przeciwny tej demonstracji, nie zgadzam się z jej formą i hasłami. Chodzi o poziom dyskusji - powiedział Jerzy, student ASP. - Po tej stronie była modlitwa, po tamtej wyśmiewanie" - dodał.
Zwolennicy pozostawienia krzyża przed siedzibą prezydenta trzymali transparenty - "Jeśli zapomnę o nich, Ty Boże na niebie zapomnij o mnie". Miejscami powiewały państwowe flagi. W dłoniach niektórych widać było małe drewniane krzyżyki i różańce. Śpiewali hymn narodowy, pieśń "Boże, coś Polskę", pieśni maryjne. Młody człowiek odegrał na trąbce "Rotę", a potem "Marsz pierwszej Brygady", inni śpiewali - "Jezu ufam Tobie". Słychać było opinie - "Polska jest najważniejsza" i "Nie dajmy się sprowokować".
3 sierpnia zgromadzeni na Krakowskim Przedmieściu ludzie uniemożliwili przeniesienie krzyża do Kościoła św. Anny - tak miało się stać zgodnie z porozumieniem podpisanym między warszawską kurią, Kancelarią Prezydenta, harcerzami i Duszpasterstwem Akademickim Kościoła św. Anny. 5 sierpnia uczestnicy akademickiej pielgrzymki mieli ponieść go na Jasną Górę, po czym krzyż miał wrócić do kościoła. Wobec protestów zrezygnowano z przeniesienia krzyża.
6 sierpnia metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz przemawiając do wyruszających w pielgrzymkę, podkreślił, że katastrofa 10 kwietnia powinna budzić refleksję nad kruchością ludzkiego życia, a nie spory. Apelował, by upamiętniać tragedię tak, aby nie ucierpiał na tym żaden człowiek ani "żaden święty znak, z krzyżem na czele". (PAP)
pru/ abr/ jra/