Ubezpieczenia zdrowotne stają się coraz droższe dla Amerykanów. To uboczny skutek uchwalonej w zeszłym roku z inicjatywy prezydenta Baracka Obamy reformy systemu ochrony zdrowia, która ma zapewniać ubezpieczenia dla wszystkich.
Jak podała w swym raporcie fundacja Kaiser Family Foundation, składki na ubezpieczenia medyczne płacone przez amerykańskie rodziny w tym roku wzrosły średnio do 15 tysięcy dolarów rocznie, co oznacza, że są o 9 procent wyższe niż w poprzednim roku.
W ciągu całej minionej dekady, tj. od 2001 r., koszt ubezpieczeń zdrowotnych powiększył się prawie dwukrotnie - znacznie bardziej niż wzrosły w tym czasie zarobki (o 34 procent).
Wzrost kosztów ubezpieczeń przyczynia się do wysokiego bezrobocia w USA, gdyż pracodawcy często podają to jako powód rezygnacji ze zwiększania zatrudnienia.
Wielu pracodawców coraz bardziej przerzuca też koszty ubezpieczeń na pracowników. W tym roku już około połowy drobnych przedsiębiorstw oferowało swym pracownikom ubezpieczenia, w których co najmniej 1000 dolarów z rocznych wydatków na leczenie pracownicy muszą pokrywać z własnej kieszeni. Jeszcze 5 lat temu tylko 16 proc. małych firm oferowało ubezpieczenia na tej zasadzie.
Niektórzy pracodawcy - zwłaszcza małe firmy - w ogóle nie gwarantują pracownikom ubezpieczenia medycznego. Ich odsetek wzrósł z 32 procent w 2001 r. do 40 procent.
W USA przeważająca większość obywateli korzysta z prywatnych firm ubezpieczeniowych, które oferują ubezpieczenia pracodawcom lub osobom pracującym na własny rachunek. Tylko obywatele o niskich dochodach i emeryci są ubezpieczeni przez państwo, za pośrednictwem federalnych funduszy Medicaid i Medicare.
Zdaniem ekspertów, towarzystwa ubezpieczeniowe podwyższają koszty ubezpieczeń zdrowotnych, ponieważ w rezultacie reformy ochrony zdrowia będą musiały zawierać umowy również z osobami już chorymi i nie będą mogły odmawiać wypłacania świadczeń pod różnymi pretekstami.
Od 2012 r. na podstawie nowych przepisów firmy ubezpieczeniowe będą także zobowiązane do szczegółowego uzasadniania podwyżek składek o ponad 10 proc.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ dmi/ mc/