38-letni mężczyzna, powołując się na znajomości w bytomskim ratuszu, w zamian za łapówki obiecywał szybkie załatwienie mieszkania w tym mieście. Szybko okazywało się, że ani obiecanych mieszkań, ani znajomości z urzędnikami nie było. Naciągnięte przez oszusta osoby straciły w sumie 100 tys. zł - podała w środę policja.
Sprawa wyszła na jaw, gdy z bytomskimi policjantami skontaktowała się osoba, która poinformowała, że została oszukana przez 38-letniego mieszkańca tego miasta. "Mężczyzna ten miał jej wmówić, że dzięki znajomościom w bytomskim magistracie w szybkim czasie jest w stanie załatwić mieszkanie i to takie, w którym bez remontu można od razu zamieszkać. Nie ukrywał przy tym, że trzeba dać łapówkę i to sporą" - powiedział PAP rzecznik bytomskiej policji aspirant sztabowy Adam Jakubiak.
Zawsze dobrze ubrany, potrafiący się zachować w towarzystwie, zawsze odbierający telefony wzbudzał zaufanie i brał pieniądze od kolejnych osób. Z ofiarami kontaktował się poprzez znajomych. Z obietnicy przyspieszenia otrzymania kluczy do nowego, atrakcyjnego lokum oczywiście się nie wywiązał, a wręczone mu pieniądze przepadły bezpowrotnie.
"Osoby, na znajomość z którymi się powoływał, nie znają go, za to on sam dobrze znany jest policjantom, którzy zatrzymywali go już wcześniej za inne oszustwa, a także wymuszenia rozbójnicze" - dodał Jakubiak.
Zajmująca się od początku tą sprawą grupa policyjno-prokuratorska ustaliła kolejnych oszukanych przez 38-latka. Mężczyzna przyjmował od nich kwoty od 10 do 40 tys. zł. Ofiary oszusta - myśląc, że same staną przed sądem za łapownictwo - początkowo niechętnie współpracowały z policjantami. Później jednak opowiadały jak zostały oszukane.
Policjanci zakładają, że oszukanych osób może być więcej i prowadzone w tej sprawie dochodzenie określają jako rozwojowe. Podejrzanemu 38-latkowi grozi do ośmiu lat więzienia. Mężczyzna przyznał się do winy. Jest pod dozorem policji, wpłacił 5 tys. zł poręczenia majątkowego, ma też zakaz opuszczania kraju. (PAP)
kon/ bno/ mow/