Traktat Lizboński będzie głównym nurtem działania nowego Parlamentu Europejskiego - uważa politolog z Uniwersytetu Gdańskiego Jarosław Och.
"Zwycięstwo w eurowyborach odniosły ugrupowania +protraktatowe+ i one będą podejmowały starania, zmierzające do tego, by powróciła sprawa Traktatu. To będzie główny nurt działania tego parlamentu" - powiedział Och w rozmowie z PAP.
Pytany, jaki jego zdaniem będzie nowy Parlament Europejski powiedział, że "bezsprzeczne wydaje się, iż wyborcy podjęli decyzję, by przesunąć PE na prawo. To będzie parlament zdecydowanie bardziej prawicowy, niż ten w poprzedniej kadencji".
Jak zaznaczył, "dopiero po przeprowadzeniu odpowiednich badań - a struktury europejskie, chociażby Eurostat, przeprowadzą pewnie takie badania - możliwe będzie poznanie przyczyn takiej decyzji wyborczej Europejczyków". "Dzisiaj na gorąco niezwykle trudno jest komentować decyzje elektoratów europejskich" - zaznaczył.
Według Ocha, "wydaje się, że przyczyną dla której większość wyborców w Europie skłoniła się ku prawej stronie sceny politycznej, było przerzucenie na partie lewicowe odpowiedzialności za kryzys ekonomiczny".
"Być może w opcjach prawicowych dostrzega się szanse na to, że bardziej skutecznie poradzą sobie one z negatywnymi skutkami społecznymi tego kryzysu" - zaznaczył Och.
"Wydawałoby się, iż w sytuacji kryzysu ekonomicznego Europa powinna się skłonić na lewo, bo to lewica proponuje opiekę społeczną, solidarność społeczną, walkę o utrzymanie miejsc pracy. Wyniki wyborów pokazują jednak, że Europejczycy zdecydowali inaczej. Przesłanki tego nie są łatwe do zinterpretowania" - powiedział Och.
W opinii eksperta, mimo że w wyniku eurowyborów na europejskiej scenie politycznej zaznaczyły wyraźniej swoją obecność ugrupowania skrajne, to przez pewien czas będziemy mieli do czynienia raczej z uspokojeniem tej sceny.
Jak zaznaczył, "radykalne ugrupowania aktywizują się przed różnego typu ważnymi rozgrywkami politycznymi, jak choćby eurowyborami. Dzisiaj liczę na uspokojenie europejskiej sceny politycznej, liczę na refleksję środowisk partyjnych i obywatelskich" - mówił Och.
Pytany o przyczyny stosunkowo wysokiego poparcia dla ugrupowań skrajnych, Och zaznaczył, że "Europa to konglomerat różnych narodowości. W sytuacji, kiedy pojawia się kryzys, a z nim redukcja miejsc pracy, w wielu krajach pojawiają się ruchy ksenofobiczne".
"Niektórzy politycy dostrzegają w tym szanse i wykorzystuję te nastroje społeczne dla osiągnięcia swoich partykularnych interesów" - ocenił Och.
Zdaniem eksperta, Europejczycy pokazali jednak również wielką niechęć i ostrożność wobec tego typu propozycji politycznych. "Największym przegranym jest tu partia Libertas, która nie odniosła zapowiadanego przez swych liderów sukcesu" - powiedział.
"Europejczycy postawili raczej na sprawdzone podmioty" - podkreślił ekspert.
Jego zdaniem, by ocenić to, jak nowo wybrany PE poradzi sobie z czekającymi go wyzwaniami, trzeba poczekać m.in. na ukonstytuowanie się grup politycznych wewnątrz parlamentu. "To od spójności działania grup politycznych w PE zależeć będą kierunki zmian w UE" - powiedział. (PAP)
mzk/ la/ gma/