Rejonowy Sąd Pracy w Białymstoku oddalił we wtorek powództwo lekarki ze szpitala psychiatrycznego w Choroszczy za nierówność płacową wobec lekarzy rezydentów. Uznał, że takiej nierówności nie ma. Orzeczenie nie jest prawomocne. Lekarka zapowiedziała apelację.
Lekarka psychiatra z 20-letnim stażem pracy i drugim stopniem specjalizacji Iwona Owsiejczuk pozwała swojego pracodawcę i domagała się około 41 tys. odszkodowania za dyskryminację płacową. Podkreślała, że zarabia mniej niż zdobywający dopiero doświadczenie zawodowe i kwalifikacje lekarze rezydenci w tym szpitalu, a to rodzi "niezdrową sytuację" i narusza zasadę równego traktowania w zatrudnieniu.
W trakcie procesu mówiła, że czuje się dyskryminowana, skoro zarabia miesięcznie 2,6 tys. zł brutto, podczas gdy rezydenci od 3,4 do 3,8 tys. zł brutto.
Wyliczyła, że chce 41,6 tys. zł odszkodowania od pracodawcy za okres od stycznia do września 2009 roku. Przyjęła m.in. wyniki wrześniowego badania opinii publicznej zleconego przez Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy (OZZL), z których wynika, że Polacy uważają, iż specjalista powinien zarabiać o połowę więcej niż rezydent.
Lekarka podkreślała w trakcie całego postępowania, że specjaliści nie kwestionują wysokości wynagrodzenia rezydentów, ale uważają, że skoro mają lepsze wykształcenie niż początkujący, powinni zarabiać więcej od nich.
Oddalając powództwo sędzia Maciej Łukaszewicz powiedział, że przepisy prawne nie dają sądowi kompetencji do ustalania, o ile czyjaś praca jest cięższa od pracy innej osoby, i - w związku z tym - o ile więcej pracujący ciężej powinien zarabiać.
Sąd przedstawił wyliczenie, że biorąc pod uwagę składniki wynagrodzenia lekarki (w tym premie, dodatek stażowy itp.), zarabia ona nieco więcej, niż lekarz rezydent. Sąd wziął przy tym pod uwagę także dyżury lekarskie doktor Owsiejczuk (choć zaznaczył, że i bez dyżurów jest to nieco więcej niż u rezydenta).
Sędzia mówił, że płaca lekarki zależy od sytuacji finansowej szpitala, a rezydenta - od stawek ustalonych przez ministerstwo zdrowia, co oznacza, że pieniądze na pensje dla tych dwóch grup pracowniczych pozyskiwane są z dwóch różnych źródeł: z Narodowego Funduszu Zdrowia i z tytułu umowy z ministerstwem.
Sędzia mówił, że w tej sytuacji zróżnicowanie płac lekarzy i rezydentów jest "usprawiedliwione okolicznościami" i nie można tu mówić o dyskryminacji płacowej.
To pierwsza z kilku takich spraw, które są w polskich sądach z inicjatywy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Przewodniczący podlaskiego oddziału Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, sekretarz zarządu krajowego związku Ryszard Kijak, który był pełnomocnikiem lekarki, powiedział po wyjściu z sali rozpraw, że takiego orzeczenia i uzasadnienia spodziewał się. Kijak mówił, że będzie składana apelacja. Powtórzyła to po nim lekarka.
Zdaniem Kijaka, problem zarobków niższych niż stawki rezydentów, może w skali kraju dotyczyć ok. 15 tys. lekarzy. Rezydenci to młodzi lekarze, robiący dopiero specjalizację, finansowani z budżetu państwa.(PAP)
rof/ itm/ jbr/