(dochodzi inf. o zeznaniach oficera UOP)
28.12.Warszawa(PAP) - Niektórzy agenci UOP z zespołu płk. Jana Lesiaka, oskarżonego o nielegalne inwigilowanie partii politycznych, byli rejestrowani bez nazwisk, tylko pod pseudonimami - zeznał w czwartek przed sądem b. oficer UOP kontrolujący zawartość szafy Lesiaka.
47-letni L.P. (sąd zezwolił tylko na podanie jego inicjałów, bo do dziś jest on oficerem ABW)
zeznawał jawnie. Został on latem 1997 r. powołany do czteroosobowej komisji w UOP, która miała rozpieczętować szafę, przeanalizować materiały w niej się znajdujące i dokonać ich analizy.
Według świadka, w szafie (z której najważniejsze dokumenty są już od kilku miesięcy jawne) były głównie luźne dokumenty, także teczki pracy agentów. L.P. zeznał już w śledztwie, że w szafie Lesiaka znaleziono wniosek do szefa UOP Andrzeja Milczanowskiego o zgodę na odstąpienie od rejestracji niektórych agentów, by mogli pozostać poza zasobami archiwalnymi UOP. "Nie wiem, czy wnioskowi nadano bieg, ale myślę, że tak" - dodał.
Pytany o tę sprawę przez sąd, L.P. sprecyzował, że chodziło o rejestrowanie agentów tylko pod pseudonimami, tak by w archiwach nie było ich nazwisk. Później w UOP ustalano, kto krył się pod pseudonimami i niekiedy - jak mówił L.P. - "były z tym problemy".
"Nie ustaliliśmy, by na polecenie Lesiaka stosowano podsłuchy lub obserwacje wobec polityków, którymi interesował się zespół płk. Lesiaka" - zeznał L.P. Dodał, że takie techniki operacyjne były stosowane wobec niektórych znajomych tych polityków, bo podejrzewano te osoby o udział w przestępstwach.
Wcześniej w sądzie zeznawał wiceminister gospodarki Piotr Naimski, który w rządzie Jana Olszewskiego był szefem UOP. Jego przesłuchanie było w całości utajnione, podobnie jak późniejsze zeznania oficera UOP z zespołu Lesiaka Waldemara H. oraz b. szefa gabinetu szefa UOP Jerzego G.
Wniosek do prokuratury, jaki po ujawnieniu przez ówczesnego ministra-koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Siemiątkowskiego inwigilacji prawicy wysłał do prokuratury szef UOP Andrzej Kapkowski, obejmował Lesiaka, a także Jerzego G. oraz b. szefów UOP Andrzeja Milczanowskiego i Jerzego Koniecznego (śledztwo wobec tej trójki prokuratura umorzyła).
Proces Lesiaka może się skończyć już w styczniu - lista świadków do przesłuchania jest coraz krótsza, prokuratura nie chce wzywać kolejnych. Karalność zarzucanego Lesiakowi czynu przedawnia się w marcu 2003 r.
Nie wiadomo, jak postąpi obrona - adwokat Lesiaka Przemysław Iwan zapowiedział w prasie, że chce wezwania na świadka b. prezydenta Lecha Wałęsę, szefa jego gabinetu Mieczysława Wachowskiego oraz naczelnego "Nie" Jerzego Urbana. W czwartek Iwan powiedział PAP, że żadnych decyzji o ewentualnych nowych świadkach nie będzie podejmował, dopóki wszyscy świadkowie już wezwani nie złożą swych zeznań.
W trwającym od września procesie 61-letni Lesiak - któremu grozi do trzech lat więzienia - nie przyznaje się do winy. Jest jedynym oskarżonym w sprawie inwigilacji przez UOP w latach 1991-1997 polityków opozycyjnych wobec prezydenta Lecha Wałęsy i premier Hanny Suchockiej. Prokuratura zarzuca Lesiakowi przekroczenie uprawnień, m.in. przez stosowanie "technik operacyjnych" i "źródeł osobowych" wobec legalnych ugrupowań.
Materiały sprawy inwigilacji znaleziono w szafie Lesiaka, co ujawnił w 1997 r. na krótko przed wyborami parlamentarnymi koordynator służb specjalnych Zbigniew Siemiątkowski.(PAP)
wkt/ bno/ gma/