Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Orzeczenie ws. powtórzenia wyborów w Wałbrzychu - 12 stycznia

0
Podziel się:

Sąd Okręgowy w Świdnicy 12 stycznia wyda orzeczenie ws. protestu wyborczego
dotyczącego rzekomej korupcji wyborczej w Wałbrzychu. We wtorek rozpoczął się proces w tej sprawie.

Sąd Okręgowy w Świdnicy 12 stycznia wyda orzeczenie ws. protestu wyborczego dotyczącego rzekomej korupcji wyborczej w Wałbrzychu. We wtorek rozpoczął się proces w tej sprawie.

Protest wyborczy złożył jeden z kandydatów na prezydenta tego miasta, Patryk Wild (niezrz.), który uważa, że przed I i II turą doszło do korupcji wyborczej. Wild domaga się powtórzenia wyborów do rady miasta, rady powiatu oraz wyborów na prezydenta miasta.

Według Wilda, korupcja wyborcza w Wałbrzychu polegała na "kupowaniu głosów" za pieniądze - często niewielkie sumy, ale też alkohol czy produkty spożywcze, np. worek ziemniaków.

We wtorkowej rozprawie uczestniczyli niemal wszyscy radni miejscy i powiatowi z Wałbrzycha oraz trzej konkurenci polityczni w wyborach prezydenckich: Piotr Kruczkowski (PO) - obecny prezydent Wałbrzycha, Mirosław Lubiński (niezrz.) i Wild.

Przed sądem zeznawał m.in. senator Roman Ludwiczuk (niezrz.; wcześniej PO i pełnomocnik wyborczy PO w Wałbrzychu), który powiedział, że podczas wyborów nie spotkał się z żadnymi nieprawidłowościami mającymi związek z kupowaniem czy sprzedawaniem głosów.

Dopytywany przez pełnomocnika Wilda Ryszarda Skorupskiego o rozmowę i propozycje korupcyjne, jakie miał składać politycznemu konkurentowi po I turze wyborów, Ludwiczuk powiedział, że nie będzie rozmawiać na ten temat, bowiem złożył do prokuratury zawiadomienie i ona wyjaśni, czy rozmowa nie została zmanipulowana.

Ludwiczuk, pełnomocnik wyborczy PO w Wałbrzychu, zrezygnował z członkostwa w Platformie na początku grudnia. Stało się to po tym, gdy sztab wyborczy kontrkandydata Piotra Kruczkowskiego - Mirosława Lubińskiego z Wałbrzyskiej Wspólnoty Samorządowej - zawiadomił wałbrzyską prokuraturę o popełnieniu "korupcji politycznej" przez Ludwiczuka.

Z zawiadomienia wynika, że Ludwiczuk miał proponować pełnomocnikowi sztabu wyborczego Lubińskiego, Longinowi Rosiakowi, stanowisko wicestarosty wałbrzyskiego, a jego żonie pracę w jednej ze spółek miejskich oraz atrakcyjny wyjazd na wakacje, jeśli ten przejdzie na stronę kontrkandydata.

We wniosku, w którym rezygnuje z członkostwa w PO Ludwiczuk napisał, że Rosiak "w sposób wyrafinowany" posłużył się jego osobą. Według Ludwiczuka, celem Rosiaka było wyeliminowanie Kruczkowskiego z ubiegania się o urząd prezydenta Wałbrzycha.

Z kolei Patryk Wild przed sądem przyznał, że osobiście nie widział, "by ktoś komuś płacił za głosowanie". Jak mówił, widział niezaplombowane urny, ale nie potrafił powiedzieć, czy były otwierane przed zakończeniem wyborów. Dopytywany przez sąd, dlaczego o tych urnach nie informowali w trakcie wyborów jego mężowie zaufania, którzy znajdowali się niemal w każdej komisji wyborczej, Wild nie potrafił powiedzieć. "Pewnie nie zauważyli takich nieprawidłowości" - ocenił.

Później zeznawał redaktor naczelny jednej z wałbrzyskich telewizji, która dokumentowała przypadki korupcji wyborczej. Jacek Grabowski, redaktor naczelny i uczestnik postępowania tłumaczył, że widział przypadki nieprawidłowości. Jedną z takich nieprawidłowości miała być interwencja policji, która wyprowadziła z lokalu wyborczego mężczyznę wraz z kartą wyborczą, później policja wróciła z nim i mężczyzna zagłosował używając tej samej karty, którą wyniósł.

Na pytanie sądu, czy taka sytuacja miała wpływ na wynik głosowania, Grabowski nie potrafił odpowiedzieć. Zauważył jednak, że takie sytuacje nie powinny mieć miejsca, a kart nie wolno wynosić z lokalu wyborczego.

Pytany czy dziennikarze jego telewizji płacili ludziom za to, żeby opowiadali o korupcji wyborczej, Grabowski powiedział, że "nie było mowy o czymś takim". Przyznał jednak, że jego redakcja wyznaczyła nagrodę w wysokości tysiąca złotych za udokumentowanie korupcji wyborczej.

Wcześniej Grabowski jako uczestnik postępowania sądowego zadawał pytania świadkowi - jak się później okazało - swojemu podwładnemu, dziennikarzowi Sebastianowi G., który sam kandydował do rady miasta i dokumentował korupcję wyborczą. Już po przesłuchaniu przez sąd G. stanął za kamerą i zaczął robić relację z procesu wyborczego, przepytując m.in. innych świadków czy uczestników postępowania, w tym kandydatów na prezydenta Wałbrzycha i samego prezydenta.

Pod koniec wtorkowej rozprawy komisarz wyborczy z Wałbrzycha Maciej Ejsmont podtrzymał swoje stanowisko, w którym domagał się odrzucenia protestu wyborczego Wilda. Jego zdaniem nie ma podstaw do rozpisania ponownych wyborów, albowiem w toku procesu nie wykazano, aby to, co działo się w Wałbrzychu, miało wpływ na wynik wyborów. "To, że w części mediów mówi się, że powszechnie wiadomo, że w Wałbrzychu kupowano głosy, nie czyni tych wypowiedzi prawdziwymi, opartymi na faktach" - mówił Ejsmont.

Do świdnickiego sądu protest wyborczy złożył również inny z kandydatów na prezydenta Wałbrzycha, Mirosław Lubiński (niezrz.). Jednak rozpatrzenie jego protestu sąd zawiesił do czasu rozstrzygnięcia protestu Wilda. Prawdopodobnie decyzja w sprawie protestu Wilda będzie obowiązująca dla protestu Lubińskiego.

Śledztwo w sprawie korupcji wyborczej w Wałbrzychu podczas wyborów samorządowych prowadzi Prokuratura Okręgowa w Świdnicy od 10 grudnia. Za tego typu przestępstwo grozi do 5 lat więzienia. Śledztwo wszczęte zostało na podstawie materiałów przekazanych przez Centralne Biuro Antykorupcyjne we Wrocławiu.

Śledztwem został objęty okres od początku listopada do 5 grudnia 2010 r. Rzeczniczka prokuratury przyznała, że pieniądze i alkohol były oferowane wałbrzyszanom głównie przez sympatyków jednego z komitetów wyborczych, ale pojawiali się też sympatycy drugiego komitetu, którzy namawiali ludzi do głosowania na ich kandydata.

W Wałbrzychu do II tury wyborów przeszli: wieloletni prezydent miasta Piotr Kruczkowski (PO), który ostatecznie wygrał tegoroczne wybory 325 głosami oraz Mirosław Lubiński.

Kruczkowski zdobył 50,59 proc. (13 880 głosów), a Lubiński 49,41 proc. (13 555 głosów). Natomiast w I turze na Kruczkowskiego głosowało 24,70 proc., a na Lubińskiego 26,80 proc. W trakcie II tury wyborów w Wałbrzychu oddanych zostało w sumie 28 077 głosów, w tym głosów ważnych było 27 435, głosów nieważnych było 642.

Zdaniem Lubińskiego, po dokładnym przeanalizowaniu wyników z wałbrzyskich komisji wyborczych okazało się, że 332 głosy zostały unieważnione, ponieważ na kartach do głosowania postawione zostały krzyżyki przy nazwiskach obu kandydatów.

Według "Gazety Wyborczej", która powołuje się na relacje świadków, podczas pierwszej i drugiej tury wyborów samorządowych w mieście na potęgę handlowano głosami. Robert S., którego zeznania ma już prokuratura, twierdzi, że za 2 tys. zł podczas pierwszej tury kupił około 200 głosów - napisała "Gazeta". Według "GW" kupować miał dla prezesa wodociągów Stefanosa Ewangielu, radnego powiatowego PO Piotra Głąba, a także kandydata na prezydenta Piotra Kruczkowskiego. Miał dostać za to 900 zł i pracę w Wałbrzyskim Związku Wodociągów i Kanalizacji. "To właśnie prezesa tej firmy Stefanosa Ewangielu i jednocześnie szefa klubu radnych PO w wałbrzyskiej radzie miejskiej Robert S. wskazuje jako organizatora kupczenia głosami" - napisała "GW".

Według wtorkowej "Gazety" po ujawnieniu w poniedziałek stenogramów rozmów Ewangielu z Robertem S. wiceszef dolnośląskiego zarządu PO Piotr Borys rozmawiał z Piotrem Kruczkowskim, prezydentem Wałbrzycha i szefem miejscowej Platformy. Po tej rozmowie Ewangielu i Głąb zawiesili swoje członkostwo w partii. "Nieoficjalnie można usłyszeć, że decyzja została na obu politykach wymuszona przez partyjną górę" - napisał dziennik.

Wiceszef dolnośląskiej PO eurodeputowany Jacek Protasiewicz powiedział we wtorek PAP, że Ewangielu i Głąb sami zawiesili swoje członkostwo w partii. "Oznacza to, że nie tylko przestali pełnić jakiekolwiek funkcje w PO, ale również na trzy miesiące oddali legitymacje partyjne. Kwestia ich dalszej przyszłości zależy wyłącznie od działań prowadzącej śledztwo prokuratury i wyroku sądu" - dodał europoseł.

W specjalnym oświadczeniu Ewangielu podkreślił, że nie brał udziału i nikomu nie zlecał kupowania głosów w wyborach, które odbyły się 21 listopada i 5 grudnia 2010 roku. (PAP)

umw/ pdo/ la/ gma/

wybory
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)