Ryszard J. przyznał przed sądem, że wręczył 500 euro dr. Mirosławowi G. jako podziękę za uratowanie życia żonie - a nie jako łapówkę.
Oskarżony mówił w śledztwie, że gdy przyjechał z żoną z Torunia na konsultację do Warszawy, G. powiedział, że musi być ona natychmiast operowana wobec zagrożenia życia. J. mówił, że chcieli wtedy zapłacić G., który odparł: "To nie prywatny szpital; tu się nie płaci". Według oskarżonego, G. dodał wtedy: "Możemy się spotkać po operacji w Toruniu na koniaczku".
Już po operacji J. położył w gabinecie G. kopertę z 500 euro jako podziękowanie za udaną operację. "Mówił, że +nie trzeba+, ale nie bronił się przed przyjęciem" - zeznawał J. Dodał, że wraz z żoną odbierają G. dobrze.
Jego żona Helena - także oskarżona - mówiła, że "na sali chorych wszyscy powtarzali, że doktor +nie bierze+". Dodała, że zadzwoniła wtedy do męża, by "nie wyrywał się z dowodami wdzięczności, bo będzie niemiły incydent".(PAP)
sta/ wkt/ mhr/