Ta sprawa trwała za długo - tak ostateczne skazanie zomowców za pacyfikację kopalni "Wujek" komentują oskarżyciele posiłkowi, czyli bliscy zabitych górników i raniony wtedy przez ZOMO górnik z kopalni "Manifest Lipcowy".
W środę Sąd Najwyższy oddalił kasacje obrony 12 skazanych zomowców, co oznacza, że są już ostatecznie skazani na kary od 3,5 do 6 lat więzienia.
Mec. Michał Konieczyński, obrońca dowódcy plutonu specjalnego ZOMO Romualda Cieślaka - skazanego na 6 lat więzienia - nie chciał przesądzić, czy złoży skargę na Polskę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. "O tym zdecyduje mój klient" - powiedział mediom.
Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych mec. Janusz Margasiński przyznał, że dochodzą go sygnały, że cześć skazanych szykuje taki wniosek. Krytycznie takie wystąpienie ocenia matka jednego z zabitych Janina Stawisińska, według której byłoby to dla Polski "wielkim wstydem i hańbą". "Mam nadzieję, że to już będzie koniec" - powiedziała.
Czesław Kłosek, którego zomowcy zranili w 1981 r. (żyje z kulą w ciele), mówił, że to dzień satysfakcji, ale cała sprawa trwała za długo. (PAP)
sta/ pz/ gma/