Przywódcy państw z regionu afrykańskich Wielkich Jezior podpisały dziś w Addis Abebie pod auspicjami ONZ układ pokojowy kończący wojnę na wschodzie Demokratycznej Republiki Kongo (DRK).
Porozumienie pokojowe podpisali prezydenci RDK, RPA, Mozambiku, Rwandy, Tanzanii. Obecny był też sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun i przedstawiciele Ugandy, Angoli, Burundi, Środkowej Afryki i Zambii.
Dokument zabrania krajom wspierania ruchów rebelianckich w RDK i nawołuje do reform w celu ustanowienia państwa prawa we wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga, gdzie instytucje rządowe są wyjątkowo słabe.
Rwanda i Uganda są oskarżane o wspieranie trwającej od marca ubiegłego roku zbrojnej rebelii, którą wywołali w prowincji Kiwu Północne na wschodzie Konga partyzanci z Ruchu 23 marca, przemianowanego w październiku ubiegłego roku na Kongijską Armię Rewolucyjną.
Rebelianci, którzy wiosną ubiegłego roku zdezerterowali z oddziałów rządowych, wywodzą się w większości z ludu kongijskich Tutsich. Oskarżyli rząd w Kinszasie o niedotrzymanie porozumienia, które zakończyło poprzednie ich powstanie z lat 2008-09. Obiecywało im etaty w wojskach rządowych i de facto władzę nad wschodnimi prowincjami Demokratycznej Republiki Konga, mającymi strategiczne znaczenie dla kraju ze względu na ich wielkie bogactwa mineralne.
Od 1996 r. kongijscy Tutsi nieustannie wznoszą zbrojne bunty na wschodzie kraju. Wspierani przez rodaków rządzących sąsiednią Rwandą, a także sojuszniczą Ugandę, walczą o autonomię dla ich krainy Kiwu, którą sąsiedzi chcą przekształcić w swoją strefę buforową, a także surowcowe i rolnicze zagłębie.
W 1996 r. wywołane przez nich powstanie zakończyło się ich zwycięskim marszem na oddaloną o ponad półtora tysiąca kilometrów Kinszasę i obalenie prezydenta Mobutu Sese Seko. Jego miejsce zajął przywódca powstania Laurent-Desire Kabila, protegowany Rwandy i Ugandy. Gdy w 1998 r. próbował uwolnić się spod kurateli Kampali i Kigali (stolice Ugandy i Rwandy), te wywołały na wschodzie Konga kolejną rebelię, która przerodziła się w najkrwawszą wojnę współczesnej Afryki. W konflikcie zginęło prawie 5 mln ludzi, a przerwała go dopiero interwencja państw afrykańskich i wojsk ONZ w 2003 r. Po śmierci Kabili w 2001 r. w zamachu zastąpił go syn, Joseph, obecny prezydent DRK. Po wygranych wyborach w 2006 r. Kabila też próbował wyzwolić się spod dominacji Ugandy i Rwandy, a także wspieranych przez nie partyzanckich komendantów, których zgodnie z układem pokojowym poprzyjmował do rządowego wojska i administracji.
Kongijscy Tutsi poczuli, że tracą wywalczone na wojnie wpływy i w 2008 r. wzniecili nową rebelię, wspieraną przez Rwandę i Ugandę. Wtedy wystarczyło, by partyzanci stanęli u bram Gomy, a Kabila zawarł z nimi pokój, znów przyjął ich do wojska i oddał faktyczną władzę nad kongijskimi wschodem. Gdy po wygranych w listopadzie 2011 r. wyborach znów spróbował pozbyć się watażków Tutsi z wojska i administracji, w Kiwu wybuchło kolejne powstanie, a specjalnie przysłani przez ONZ eksperci orzekli, że partyzantów znów wspierają Rwanda i Uganda.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Śmigłowce ONZ ostrzelały rebeliantów z M23 Śmigłowce sił pokojowych ONZ wspierają działania wojsk rządowych - poinformowały lokalne władze w Kongo. | |
Drony atakują już o 70 procent częściej W zeszłym roku drony użyły w Afganistanie broni 506 razy, w porównaniu z 294 przypadkami w 2011 roku. |