Według tureckiego premiera Recepa Tayyipa Erdogana nie ma istotnej różnicy między działaniami reżimów egipskiego i syryjskiego, a represje wobec protestujących w Egipcie są przykładem "państwowego terroryzmu" - relacjonował w niedzielę turecki dziennik "Hurriyet".
"Niech świat słucha: świątynie są nietykalne. Jednak zarówno w Syrii, jak i w Egipcie palą i burzą nasze meczety. Czy to będzie (prezydent) Asad, czy (generał) Sisi - nie ma między nimi różnicy. Nie ma różnicy między tymi, którzy popierają jednego, czy też drugiego" - mówił Erdogan na wiecu w mieście Bursa w zachodniej części Turcji, gdzie wygłosił w sobotę wieczorem przemówienie do zwolenników proislamskiej rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP).
Szef tureckiego rządu wystąpił z żarliwą obroną egipskich demonstrantów, którzy "maszerują z Koranem w ręku" i zaprzeczył, jakoby mieli oni spalić 30 chrześcijańskich kościołów, o co oskarżają ich władze egipskie.
"Niektórzy nazywają ich terrorystami, ale to państwo dokonuje w Egipcie aktów terroru. A ten, kto im przyklaskuje, idzie tą samą drogą" - dodał Erdogan.
"Ci, którzy dziś milczą w sprawie Egiptu, jutro nie będą nam mogli udzielać lekcji na temat demokracji. Być może zechcą wywołać zamęt w Turcji. Oni nie chcą, aby Turcja była w naszym rejonie silnym krajem" - zakończył szef rządu tureckiego.(PAP)
ik/ ro/
14402498