Prezes Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego, politolog Zbigniew Pisarski ocenił, że prezydent USA Barack Obama podczas wizyty w Polsce udzielił reprymendy prezydentowi Białorusi Aleksandrowi Łukaszence. Jego zdaniem, Łukaszenka jednak się nie przestraszy, bo ma mocnego protektora - Rosję.
Sytuacja na Białorusi była jednym z tematów sobotnich rozmów prezydenta Obamy z polskimi politykami.
Pisarski powiedział w rozmowie z PAP, że "wypowiedź prezydenta Obamy na temat represji rządu białoruskiego wobec opozycji, a szczególnie kandydatów na prezydentów (...) to była jedna z niewielu bardzo konkretnych rzeczy, które prezydent Barack Obama powiedział w trakcie pobytu w Polsce".
Politolog zaznaczył jednak, że jest w tej kwestii "dość dużym sceptykiem".
"Zarówno Polska, jak i Stany Zjednoczone oraz Unia Europejska prowadzą obecnie wobec Białorusi politykę izolacji, czyli nieutrzymywania kontaktów de facto z władzami Białorusi. W jaki sposób - stawiam pytanie retoryczne - możemy wywierać presję na kraj, z którym się nie komunikujemy? Czy tak samo skutecznie, jak wobec Kuby czy Korei Północnej?" - pytał.
Pisarski zwrócił też uwagę, że Białoruś jako niemal jedyny kraj nie była reprezentowana na piątkowym Szczycie Państw Europy Środkowej w Warszawie (nie było też Serbii i Rumunii). "Według mnie, tego bardzo zabrakło, a polityka izolacjonizmu jest nieskuteczna" - podkreślił.
W jego ocenie, kwestia Białorusi została wywołana podczas wizyty Obamy z inicjatywy polskich władz, przede wszystkim ze względu na sprawę więzionego przez reżim Łukaszenki dziennikarza Andrzeja Poczobuta oraz represji wobec jego żony, które zbiegły się w czasie z wizytą Obamy.
"Można powiedzieć, że Łukaszenka sam wywołał się do tablicy i otrzymał reprymendę z ust szefa współczesnego Rzymu. Na ile ona będzie skuteczna, na ile on się przestraszy? Według mnie, nie przestraszy się, dlatego, że już od dłuższego czasu jest w rękach Rosjan i mając takiego protektora nie musi się bać słów prezydenta Baracka Obamy" - stwierdził. (PAP)
ann/ son/