Na lotnisku w Mirosławcu wyłączony był system ILS, który pomaga przy lądowaniu w złej widoczności - poinformował PAP rzecznik sił powietrznych ppłk Wiesław Grzegorzewski. Jego zdaniem, nie miało to jednak wpływu na katastrofę. Potwierdził, że CASA dwa razy podchodziła do lądowania.
Grzegorzewski - spytany o doniesienia gazety "Polska", by jedną z przyczyn katastrofy miał być niedziałający prawidłowo na lotnisku w Mirosławcu system naprowadzania ILS - powiedział, że system ten jest tam dopiero wdrażany i nie był włączony.
"Piloci o tym wiedzieli" - oświadczył rzecznik, którego zdaniem niedziałanie systemu ILS nie miało związku z katastrofą. Wyjaśnił, że pilot CASY podchodził do lądowania przy pomocy tzw. radaru precyzyjnego podejścia.
Grzegorzewski potwierdził, że pilot dwa razy podchodził do lądowania, bo przy pierwszym podejściu nie zameldował, że widzi pas. Wtedy poderwał samolot do drugiego podejścia, przy którym zameldował, że widzi pas, co oznaczało, iż zdecydował, że może bezpiecznie lądować - dodał rzecznik.
Podkreślił, że przy drugim lądowaniu na lotnisku włączono specjalne oświetlenie typu Calvert, którego nie było przy pierwszej próbie.
Pilot CASY dwa razy podchodził do lądowania w Mirosławcu, bo przy pierwszym podejściu niewyraźnie widział pas - poinformował wcześniej w TVN24 szef Sztabu Generalnego WP gen. Franciszek Gągor.(PAP)
sta/ bno/ mhr/