Zaskoczenie i zdenerwowanie - tak na czwartkowy wyrok w procesie gen. Czesława Kiszczaka zareagował przewodniczący Społecznego Komitetu Pamięci Górników KWK "Wujek" Krzysztof Pluszczyk.
Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył w czwartek sprawę Kiszczaka, który odpowiadał za przyczynienie się do śmierci 9 górników kopalni "Wujek" w grudniu 1981 r. Karalność czynu b. szefa MSW przedawniła się w 1986 roku - orzekł sąd. Uznał jednocześnie, że Kiszczak nieumyślnie sprowadził na górników niebezpieczeństwo, wysyłając 13 grudnia 1981 r. tajny szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego.
"Jestem zaskoczony, wręcz zdenerwowany. Tego chyba nikt z nas się nie spodziewał - że można znaleźć winę, a później powiedzieć, że się za nią nie odpowiada. To chyba jakieś nieporozumienie" - powiedział Pluszczyk PAP.
"Gdyby nie ten szyfrogram, nie można byłoby wprowadzić plutonu specjalnego ZOMO z ostrą amunicją do +Manifestu Lipcowego+ czy naszej kopalni" - dodał. Według Pluszczyka szyfrogram Kiszczaka dawał zomowcom poczucie, że mogą strzelać do ludzi, a oni skorzystali z takiej możliwości.
"Nie może być tak, żeby skazano tylko tych, którzy strzelali, ktoś dał im prawo strzelania do ludzi" - ocenił Pluszczyk.
24 czerwca katowicki sąd apelacyjny prawomocnie skazał na kilkuletnie wyroki 14 b. członków plutonu specjalnego ZOMO, którzy strzelali do górników w strajkujących na początku stanu wojennego kopalniach. (PAP)
kon/ bno/ jbr/