Sopocki sąd podtrzymał w czwartek decyzję prokuratury o umorzeniu postępowania dotyczącego zajścia między amerykańskimi żołnierzami a sopockim taksówkarzem. Do incydentu, po którym taksówkarz trafił do szpitala, doszło w październiku ub.r. w Sopocie.
"Podtrzymujemy decyzję prokuratury: czyn, którego dopuszczono się w tej sprawie, powinien być ścigany w trybie prywatno-skargowym, a nie z oskarżenia publicznego" - powiedział PAP sędzia Andrzej Węglowski. Dodał, że o takiej decyzji przesądził m.in., fakt, że obrażenia, jakich doznał taksówkarz, wymagały leczenia trwającego mniej niż siedem dni.
Do zajścia, którego dotyczyła sprawa, doszło w nocy, pod koniec października ub.r. w okolicy sopockiego Grand Hotelu. Taksówkarz utrzymywał, że został pobity przez amerykańskich żołnierzy. Jak ustalono, żołnierze stanowili załogę okrętu, który cumował wówczas w Gdyni. Do Sopotu wybrali się w czasie wolnym od służby.
W maju br. zajmująca się sprawą sopocka prokuratura umorzyła postępowanie. Śledczy podjęli taką decyzję po zapoznaniu się m.in. z zeznaniami świadków i zapisem z kamer, które monitorowały okolice, w których miało miejsce zajście.
Prokuratorzy potwierdzili, że taksówkarz został uderzony przez jednego z marynarzy w wyniku sprzeczki (najprawdopodobniej chodziło o cenę kursu), zdecydowali się jednak na umorzenie postępowania uznając, że zajście miało charakter incydentu, a taksówkarz doznał obrażeń, które wymagały leczenia trwającego krócej niż siedem dni - więc czyn taki powinien być ścigany z oskarżenia prywatnego. Taksówkarz złożył zażalenie na decyzję prokuratury i sprawa trafiła do sądu. (PAP)
aks/ wkr/ gma/