Siedem pojemników z radioaktywnym izotopem kobaltu zaginęło z nieczynnej odlewni żeliwa Ursus w Lublinie - poinformowała w środę Państwowa Agencja Atomistyki.
Jak powiedziała PAP Monika Skotniczna z Centrum do spraw Zdarzeń Radiacyjnych Państwowej Agencji Atomistyki, dopóki izotop znajduje się w pojemniku, jest bezpieczny dla otoczenia.
Kobalt był używany w odlewni do prześwietlania wyrobów. Aktywność poszczególnych źródeł wynosiła - według wyliczeń Agencji - od 9 do 20 MBq (megabekereli, czyli milionów rozpadów promieniotwórczych na sekundę).
Skotniczna dodała, że zgodnie z procedurami informacje o zaginięciu radioaktywnego materiału PAA przekazała do zagranicznych instytucji, zajmujących się ochroną przed promieniowaniem.
Szef Centrum do spraw Zdarzeń Radiacyjnych PAA Andrzej Kowalczyk powiedział PAP, że brak pojemników został odkryty w połowie listopada, w czasie rutynowej kontroli inspektorów Agencji. Użytkująca niegdyś źródła odlewnia okazała się być w stanie likwidacji pod zarządem syndyka. PAA zawiadomiła więc policję, ta z kolei przekazała sprawę Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
"O likwidacji zakładu nikt nie ma obowiązku nas informować. Inspektorzy pojechali na rutynową kontrolę, okazało się, że syndyk już wcześniej zwolnił inspektora ochrony radiologicznej, brakowało jakiejkolwiek dokumentacji" - powiedział Kowalczyk. Jak dodał, późniejsze postępowanie wykazało brak siedmiu źródeł (promieniowania - PAP). "Nie są to duże źródła" - podkreślił.
Zaznaczył, że jest luka w prawie; użytkownik źródła podlega procedurom i kontroli, ale jeżeli do firmy wchodzi syndyk i np. zwalnia inspektora ochrony radiologicznej, i jeśli nie zawiadomi Agencji, brak źródła można odkryć dopiero w czasie okresowej kontroli. "W tej chwili nowelizowane jest Prawo atomowe i zamieściliśmy tam takie mechanizmy, że mamy być informowani w przypadku likwidacji zakładu. Dotąd takiego obowiązku nie było" - podkreślił Kowalczyk.
W jego opinii pojemniki mogły być potraktowane jako złom i trafić do huty. Jeśli to nie są duże źródła, to po przetopieniu i wymieszaniu z dużą ilością innego złomu promieniowanie może być nawet niemierzalne - ocenił Kowalczyk.
Zaginione pojemniki typu PRJ-20 mają jajowaty kształt, na górze znajduje się prostopadłościan z okrągłą pokrywą. Po bokach znajdują się dwa uchwyty. Pojemnik jest malowany na jaskrawo-żółty kolor, ma też namalowane na bokach czerwone symbole promieniotwórczości.
Izotop promieniotwórczy w postaci metalicznej jest zaspawany w stalowej koszulce, umieszczonej dodatkowo w osłonach z blach stalowej i dopiero w takiej formie trafia do pojemnika.
Kobalt-60 to izotop emitujący silne promieniowanie gamma, o okresie półrozpadu ok. 5,3 roku. Jest powszechnie stosowany w medycynie - do naświetlania nowotworów, w przemyśle - do prześwietlania spawów czy odlewów w celu wykrycia wad.(PAP)
wkr/ mki/ bk/