W Żytawie w Saksonii podpisano w czwartek porozumienie o nadzorowaniu regionu pogranicza Polski, Niemiec i Czech przez wspólne patrole policjantów z trzech państw.
Jak powiedział dziennikarzom Albert Meuer, szef regionalnego urzędu niemieckiej Policji Federalnej (czyli dawnej straży granicznej) w Pirnie koło Drezna, przedsięwzięcie to ma zagwarantować zwiększenie bezpieczeństwa mieszkańców pogranicza po rozszerzeniu strefy Schengen.
Według zastępcy regionalnego komendanta czeskiej policji granicznej w Usti nad Łabą Jaroslava Zemana, na pograniczu trzech państw występują pewne problemy w sferze bezpieczeństwa, które nie znikną po zniesieniu 21 grudnia kontroli transgranicznego ruchu osobowego.
Jak zaznaczył Zeman, wspólne patrole będą stanowić dla mieszkańców jasny sygnał, że sytuacja w dziedzinie bezpieczeństwa jest pod kontrolą i obywatele nie muszą się obawiać żadnej szkody. "Dotąd policjanci sprawowali kontrolę graniczną, będąc przywiązanymi do jednego punktu, a teraz będą mieć szerszy zakres działania" - podkreślił.
Zmotoryzowane i piesze patrole będą penetrować teren pogranicza przez całą dobę, na trzy zmiany. W skład ich wyposażenia wejdzie samochód z nową techniką wykrywającą, w razie potrzeby uzyskają wsparcie śmigłowca z kamerą termowizyjną.
Językiem roboczym patroli będzie angielski. Piotr Pysz z polskiej Straży Granicznej poinformował, że wspólnymi siłami przygotowywany jest trójjęzyczny słownik terminologii policyjnej.
Zeman przyznał, że pewne bariery językowe między policjantami nadal istnieją. "Rozumiemy się jednak na tyle, że możemy się dogadać. Na pograniczu ludzie się od wiek wieków rozumieli, a zburzenie granic powinno przyczynić się do tego, że nasze dzieci będą mówić wszystkimi trzema językami" - powiedział.
Według Meuera, przede wszystkim po stronie niemieckiej istnieją obawy, że rozszerzenie strefy z Schengen spowoduje wzrost przestępczości - policjanci jednak obaw takich nie mają i są dobrze przygotowani do nowych zadań.
"Największym wspólnym problemem, na jaki się nastawiamy, są kradzione samochody" - powiedział czeski policjant Jirzi Taficzuk z Hradku nad Nysą, który jako pierwszy ruszył w teren ze swymi kolegami - polskim i niemieckim. (PAP)
dmi/ mc/
4278