Wszyscy, jako społeczeństwo jesteśmy odpowiedzialni za to, co się dzieje na drogach. Pijany kierowca najczęściej nie pije sam - ocenia prezes Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych, Janusz Popiel. Według niego sądy też zbyt liberalnie traktują sprawców.
W środę pijany kierowca wjechał w Kamieniu Pomorskim w grupę ludzi idącą chodnikiem. Zginęło sześć osób, dwoje rannych dzieci przebywa w szpitalu.
"My, jako społeczeństwo nie potrafimy zrozumieć, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za to, co się dzieje na drogach. Taki człowiek przeważnie nie pije sam, a my nie potrafimy przeciwdziałać sytuacji, kiedy nietrzeźwy siada za kierownicę" - powiedział PAP Popiel.
"Z drugiej strony państwo też nie potrafiło stworzyć systemu, który potrafiłby wykluczać z ruchu drogowego osoby, które piją i wsiadają za kierownicę" - dodał.
Popiel wskazuje, że dla lokalnej społeczności często nie jest tajemnicą, kto pijąc jeździ.
"Na to nakłada się liberalizm polskich sądów, które w sytuacji, kiedy kierujący popełnia przestępstwo polegające tylko na tym, że prowadzi w stanie nietrzeźwości, rzadko stosują kary adekwatne do zagrożenia, jakie ten człowiek stwarza na drodze" - powiedział.
Powołując się na statystyki ministerstwa sprawiedliwości Popiel wskazuje, że w 2012 r. sądy I instancji skazały 226 kierowców, którzy po pijanemu spowodowali wypadek, którego skutkiem była śmierć lub ciężkie kalectwo (jest to przestępstwo zagrożone karą do 12 lat pozbawienia wolności i dożywotnim zakazem prowadzenia pojazdów).
Z tych 226 osób 213 skazano na karę pozbawienia wolności, ale wobec 73 osób karę tę orzeczono w zawieszeniu.
"Czyli 73 osoby, które pod wpływem alkoholu były sprawcą czyjejś śmierci lub kalectwa tak naprawdę nie poniosły żadnych konsekwencji tego czynu. To znaczy, że taka osoba może się śmiać z wymiaru sprawiedliwości" - uważa Popiel.
"Na karę pozbawienia wolności powyżej ośmiu lat w 2012 r. skazane zostały tylko cztery osoby, które zabrały komuś życie lub uczyniły kogoś kaleką pod wpływem alkoholu, wobec 113 osób karę pozbawienia wolności orzeczono poniżej dwóch lat, a wobec siedmiu osób orzeczono jedynie karę grzywny samoistnej. Ja tego całkowicie nie rozumiem" - powiedział szef Stowarzyszenia.
"Teoretycznie obligatoryjny powinien być w takich wypadkach zakaz prowadzenia pojazdów - natomiast praktycznie w wielu przypadkach sądy zapominają o tym i wielu sprawców najcięższych wypadków nie traci uprawnień" - dodał Popiel.
Podkreślił, że jego środowisko nie opowiada się za zaostrzaniem kar, bo "12 lat pozbawienia wolności to kara surowa". "Chodzi jednak o to, by sądy racjonalnie oceniały sytuację, bo dwa lata dla sprawcy to policzek wymierzony pokrzywdzonym" - powiedział Popiel.
Podkreślił, że przytaczane statystyki dotyczą wyroków sądów I instancji i mogą być nieprawomocne, ale "trzeba pamiętać o tym, że to te sądy mają pierwszy kontakt ze sprawcami i to w tych sądach ofiary ponownie przeżywają traumę".
Zdaniem Popiela "skandalem jest" też to, że "nasze państwo nie jest zainteresowane stworzeniem profesjonalnego systemu pomocy dla ofiar wypadków, w tym pomocy prawnej i psychologicznej, która nie byłaby organizowana w takich przypadkach ad hoc.
Powołując się na policyjne statystyki Popiel podał, że w 2012 r. na polskich drogach zginęło ponad 3,5 tys. ludzi, z tego 32 proc. stanowili piesi, a 411 osób zginęło na przejściach dla pieszych lub skrzyżowaniach. Roczne koszty wypadków drogowych - według szacunków Instytutu Badawczego Dróg i Mostów - mają przekraczać 30 mld zł. (PAP)
js/ malk/