Portugalskie siły szybkiego reagowania zostały postawione w stan alarmowy w związku z chaosem w Gwinei Bissau, wywołanym czwartkowym zamachem stanu w tej byłej prowincji zamorskiej Portugalii.
"Wojsko jest przygotowane do szybkiej pomocy w ewakuacji Portugalczyków. Oceniamy sytuację i rozważamy kilka możliwych scenariuszy. Naszym obowiązkiem jest zapewnienie pomocy naszym rodakom" - poinformował w piątek wieczorem Paulo Portas, szef portugalskiej dyplomacji.
Według strony internetowej lizbońskiego dziennika "Diario de Noticias" portugalskie siły szybkiego reagowania mogą wkroczyć na terytorium swojej byłej afrykańskiej kolonii w ciągu najbliższych 48 godzin.
Jak podały źródła zbliżone do ministerstwa obrony narodowej, ewakuacja obywateli Portugalii z Gwinei Bissau byłaby dowodzona przez portugalskich oficerów stacjonujących na Wyspach Zielonego Przylądka.
W czwartek wieczorem wojsko zaatakowało rezydencję premiera Gwinei Bissau Carlosa Gomesa Juniora, a także prezydenta Raimundo Pereiry. Razem z nimi uwięzieni poza Bissau, stolicą kraju, zostali czołowi politycy Afrykańskiej Partii Niepodległości Gwinei i Zielonego Przylądka (PAIGC), której kandydatem w wyborach prezydenckich jest właśnie Gomes Junior. Ich drugą turę zaplanowano na 29 kwietnia.
W piątek po południu zamach stanu został potępiony przez portugalskiego prezydenta Anibala Cavaco Silvę oraz premiera Pedra Passosa Coelho. Obaj zażądali od junty wojskowej uwolnienia dotychczasowych władz Gwinei Bissau.
W Gwinei Bissau mieszka ponad 3 tys. Portugalczyków. W większości są to pracownicy przedstawicielstw portugalskich firm inwestujących w tym kraju oraz personel organizacji charytatywnych.
Z Lizbony Marcin Zatyka (PAP)
zat/ klm/ mc/